
ABP JÓZEF KUPNY
metropolita wrocławski
Miłość bliźniego
Jezus uważał miłość bliźniego za swoje przykazanie, w którym streszcza się całe Prawo. Jan Ewangelista skrupulatnie przytacza słowa Jezusa: „To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem” (J 15, 12). Pierwsi chrześcijanie starali się praktykować miłość nie tylko w stosunku do swoich najbliższych, bo i poganie przecież tak czynili, ale także w stosunku do obcych. To było novum, które świat pogański zadziwiało i przyciągało. Wtedy właśnie mówiono o chrześcijanach: popatrzcie, jak oni się miłują.
Kiedy mówi się o miłości bliźniego, myśl biegnie od razu do uczynków miłosierdzia świadczonych na rzecz potrzebującego: dać mu jeść, pić, odziać – krótko mówiąc, pomóc. Zatem jaka to ma być ta miłość? W Liście do Rzymian czytamy, że powinna być bez obłudy, bez udawania. Można bowiem wspierać i dawać jałmużnę z licznych pobudek, które nie mają nic wspólnego z miłością: żeby robić wrażenie szlachetnych, uchodzić za dobroczyńców. Można więc nie okazywać miłości, gdy pełni się uczynki miłości. Brzmi to trochę paradoksalnie, ale tak jest.
Oczywiście błędem byłoby przeciwstawianie sobie miłości serca i miłości uczynków. Bardziej chodzi o to, by uczynki miały swój fundament w autentycznym uczuciu miłości i życzliwości.
Ta miłość serca jest miłością, którą wszyscy i zawsze możemy praktykować, jest bowiem powszechna i nie zależy od naszego statusu materialnego czy też pozycji społecznej. Wszyscy mogą nią obdarowywać bliźnich i wszyscy są zdolni ją przyjmować.