O. OSKAR MACIACZYK OFM

Wrocław

Cud pustki

Chciałoby się tak od razu. Chciałoby się tak bez czekania, bez zwłoki. Jednak wszystko, co najlepsze, najpiękniejsze, przychodzi powoli i związane jest z niemałym wysiłkiem. Ot, taka filozofia czekania i osiągania w życiu wielkich rzeczy. Czy współczesnemu człowiekowi albo człowiekowi w przyszłości będzie znana ta filozofia? Czy będzie wiedział, czym jest cierpliwość i powstawanie czegokolwiek w bólach, pocie czoła i podejmowaniu kolejnych prób?
Kiedy rodzi się w człowieku jakiejkolwiek pytanie, wystarczy wystukać kilka słów na klawiaturze smartfona i już jest – nie za jakiś czas, ale właśnie tutaj, teraz. Jest odpowiedź najlepsza z najlepszych, bo przecież o skonfrontowaniu z innymi propozycjami rozwiązania problemu nie ma mowy. Kiedy tenże „smartfonowy” człowiek podejmuje jakiekolwiek wyzwanie, po pierwszej nieudanej próbie orzeka, że nie da się, niemożliwe. Kiedy mu się nie uda, mówi, że nie potrafi, że to nie ma sensu, że to nie dla niego zadanie.
Tajemnica tworzenia przez człowieka wielkich rzeczy zawsze tkwiła w pokonywaniu drogi przez braki, niepowodzenia, bolesne upadki. Ile razy musiało się nie udać, żeby w końcu się powiodło. Ile razy trzeba upaść, żeby nauczyć się nie upadać. Ile musi brakować, żeby przyjąć postawę odpowiedzialności za siebie i innych. W Ewangelii jest taki moment, kiedy apostołowie rybacy wracają sfrustrowani po nocnym połowie, ponieważ nic nie ułowili. Pojawia się nagle Jezus i mówi do nich, żeby zarzucili sieci jeszcze raz. Robią to i po chwili doświadczają cudu obfitości – ich sieci są pełne ryb. Próbuję ich sobie wyobrazić – co by było, gdyby zawsze wracali do brzegu z pełnymi sieciami, a nagle Jezus powiedziałby o ponownym zarzuceniu sieci i miałby dokonać się ten cudowny połów. Mieliby te kolejne ryby w nosie, nawet nie zauważyliby, że wydarzył się w ich życiu cud. Jaki to cud, kiedy miało się milion ryb, a pojawiła się milion pierwsza? Puste sieci, z którymi najpierw przypłynęli, już były cudem. Pustka jest cudem. Jakiekolwiek doświadczenie braku w życiu człowieka jest cudem. Z braku rodzi się lepsze. Najpierw trzeba doświadczyć cudu pustki, żeby zachwycić się cudem obfitości.
Zdaje się zatem, że naszą wspólną powinnością jest budowanie na nowo kultury świata, w którym jest dużo miejsca na braki. Chodzi o to, że na świecie jest miejsce dla ludzi, którym się nie udaje, ale próbują po raz kolejny; nie wiedzą czegoś i się mylą, ale nie poddają się w poszukiwaniu i dążeniu do prawdy; upadają, ale nie ustają w powstawaniu z upadków; przeżywają porażki, ale wierzą w czekający za rogiem sukces. Niesamowite jest, ile szczęścia może kryć się w przeżywaniu cudu pustki w swoim życiu, kiedy wie się, że czymś normalnym jest doświadczanie naturalnej, choć bolesnej drogi do cudu obfitości. Każda porażka jest podłożem sukcesu. Gdyby się nie udawało, nikt by nie mówił, że się udało.