ABY ZGŁĘBIĆ TAJEMNICĘ EUCHARYSTII, TRZEBA CIĄGLE
NA NOWO POWRACAĆ DO WIECZERNIKA, TAM, GDZIE
W WIELKI CZWARTEK MIAŁA MIEJSCE OSTATNIA WIECZERZA
Jan Paweł II, Wrocław, 1 czerwca 1997

Eucharystia jako uobecnienie ofiary Chrystusa

Bóg swoją miłość do ludzi najpełniej wyraził
w ofierze Chrystusa.

KS. JACEK FRONIEWSKI

Wrocław

Mozaika Ostatnia Wieczerza z Sanktuarium Notre Dame De Mantara
w Sajdzie, Liban

HENRYK PRZONDZIONO/FOTO GOŚĆ

Ofiara to obecnie nieco zagubione pojęcie. We współczesnej cywilizacji konsumpcji, konkurencji i sukcesu to słowo raczej niepopularne, a może nawet niezrozumiałe lub wręcz odbierane negatywnie – słowa ofiara używa się najczęściej w odniesieniu do tego, co przegrał lub został skrzywdzony. Nie da się wszak zrozumieć prawdziwej miłości, jako daru z siebie, bez ofiary, a tym samym ofiara w najpełniejszym sensie wpisana jest w istotę człowieczeństwa. Problem leży także w religijnym, rytualnym pojmowaniu ofiary, bo możemy nosić w sobie jej bardzo pogański obraz związany z niebiblijnym obrazem Boga.
Zdarza się, że traktujemy ofiarę w relacji do Boga jako coś, czym chcemy Go na swój sposób przekupić, udobruchać, przeciągnąć na swoją stronę.
Tu czai się obraz Boga doskonale sprawiedliwego, ale bezwzględnego, który łatwo się gniewa. Więcej, możemy traktować ofiarę wręcz magicznie – jako środek do „sterowania” Bogiem: mamy do Niego sprawę i chcemy, żeby nam służył w tej sprawie. To jest pogańskie rozumienie ofiary i bóstwa. Czymś zupełnie innym jest ofiara Chrystusa –

SKŁADA JĄ CHRYSTUS
Z MIŁOŚCI DO NAS I ZA
NAS NA ODPUSZCZENIE
GRZECHÓW, W SPOSÓB
ABSOLUTNIE
BEZINTERESOWNY.

„To czyńcie na moją pamiątkę”
To, że Eucharystia jest ofiarą, wydaje się nam czymś oczywistym. Świadczą o tym choćby nazwy używane na oznaczenie Eucharystii, które pojawiają się w rycie mszalnym. Ale okazuje się, że w historii teologii sprawa ofiarnego wymiaru Eucharystii nie zawsze była tak jednoznacznie oczywista.
Trzeba nam wyjść od kluczowego tutaj tekstu nowotestamentalnego (Hbr 7, 22-27, por. Hbr 10, 12. 14):
O tyle też Jezus stał się poręczycielem lepszego przymierza. I gdy tamtych wielu było kapłanami, gdyż śmierć nie zezwalała im trwać przy życiu, Ten właśnie, ponieważ trwa na wieki, ma kapłaństwo nieprzemijające. Przeto i zbawiać na wieki może całkowicie tych, którzy przez Niego zbliżają się do Boga, bo zawsze żyje, aby się wstawiać za nimi. Takiego bowiem potrzeba nam było arcykapłana: świętego, niewinnego, nieskalanego, oddzielonego od grzeszników, wywyższonego ponad niebiosa, takiego, który nie jest obowiązany, jak inni arcykapłani, do składania codziennej ofiary najpierw za swoje grzechy, a potem za grzechy ludu. To bowiem uczynił raz na zawsze, ofiarując samego siebie.
Z tego tekstu wynika jasno, że jest jedna niepowtarzalna ofiara Chrystusa złożona „raz na zawsze” na krzyżu. W jakim więc sensie, w jaki sposób Eucharystia jest ofiarą? Nam dzisiaj wydaje się to oczywiste i odpowiadamy: Eucharystia uobecnia ofiarę, tę jedyną ofiarę Chrystusa, bo tak uczy nas współczesny katechizm. Ale w teologii zachodniej (bo Wschód nie miał takiego problemu, trzymając się ściślej nauki Ojców) po okresie Ojców Kościoła właściwie aż po wiek XX wcale nie było to zawsze tak oczywiste.

Otóż, żeby to było tak oczywiste, trzeba było na nowo odkryć sens słowa „pamiątka”, które pojawia się w Jezusowych słowach ustanowienia Eucharystii wypowiedzianych podczas Ostatniej Wieczerzy: „To czyńcie na moją pamiątkę”. Polskie słowo „pamiątka” jest tu trochę ubogie, bo ma węższy zakres znaczeniowy niż oryginalne hebrajskie zikkaron czy greckie anamnesis, jakie znajdujemy w Biblii.
Polskie słowo „pamiątka” kojarzy się z jakimś wspomnieniem, z czymś, co było, ale już nie jest, z jakąś rzeczą z przeszłości, np. mogę mieć ciupagę z Zakopanego jako pamiątkę, która rodzi we mnie wspomnienia z wakacji.
Natomiast słowo użyte przez Jezusa dla Jemu współczesnych znaczyło coś dużo więcej: anamnesis (anamneza) – to uobecnienie, aktualizacja zdarzenia, jakby ono było ponad czasem. Wynikało to z żydowskiego przeżywania Paschy, z którego przecież wyrasta Eucharystia.
Żydowska Pascha to było zawsze żywe wspominanie, dosłownie pamiątka – zikkaron (zob. Wj 12, 14), tak jakby ta konkretna Pascha była dla świętujących Żydów ich własnym uczestnictwem w Wyjściu z Egiptu.
Od wczesnego średniowiecza zagubiono jednak takie rozumienie pamiątki i pojęcie anamnezy. Akcent zaś położono na przeistoczenie i realną obecność. Ale w ten sposób nie umiano do końca jednoznacznie wytłumaczyć ofiarnego charakteru mszy. Nawet Sobór Trydencki, który miał dobre intuicje, używając pojęcia repraesentatio – uobecnienie – pozostawił tutaj raczej takie rozumienie (a przynajmniej takie funkcjonowało w popularnej katechezie), że każda ofiara mszy jest powtórzeniem ofiary Chrystusa – kapłan jako ofiarnik po przeistoczeniu ofiarowuje Ciało i Krew Chrystusa. Na to nie chcieli zgodzić się protestanci, powołując się na cytowany tekst z Listu do Hebrajczyków. Stąd tak wielki spór o rozumienie Eucharystii. Dopiero XX-wieczne badania Ojców Kościoła, a także wpływ teologii wschodniej, gdzie zachowano w liturgii myślenie w kategoriach anamnezy, umożliwiły powrót do wyjaśnienia ofiary jako uobecnienia jedynej ofiary Chrystusa – właśnie jako anamnezy-pamiątki.
Zwróćmy uwagę w modlitwach eucharystycznych po wezwaniu „oto wielka tajemnica wiary” na część, którą nazywamy właśnie anamnezą.
W polskich przekładach może jej tak jasno nie zauważamy, bo zaczyna się ona od słowa „wspominając” – a to dla nas mało wyraźne. Ale ta modlitwa mocno wskazuje, że oto teraz, tutaj „wspominamy”, tzn. uobecniamy misterium Męki, Śmierci i Zmartwychwstania Chrystusa – stajemy wtedy jakby w środku tych wydarzeń, a raczej one stają pośrodku nas żywe, w całej swej pełni i aktualności! To nie jest tylko fakt z przeszłości, to dzieje się teraz, to jest fakt z wieczności, w której Chrystus ciągle staje przed Ojcem, będąc kapłanem wiecznym, jak pokazuje to cytowany List do Hebrajczyków.
Warto zwrócić uwagę na to, że w liturgii eucharystycznej często używa się czasu teraźniejszego, mówiąc o wydarzeniach przeszłych – to wskazuje, że przez liturgię my stajemy się ich bezpośrednimi uczestnikami.

Msza Święta ofiarą Kościoła
Pozostaje jeszcze pytanie, w jakim stopniu msza jest ofiarą Kościoła, a nie tylko Chrystusa? Czyli innymi słowy, czy Kościół, wierni niejako coś „dodają” do ofiary Chrystusa? Przecież Jego ofiara jest jedyną ofiarą! Katechizm (KKK 1368) mówi wszak, że Eucharystia jest również ofiarą Kościoła, bo Kościół jest Ciałem Chrystusa. Stąd wierni jako członki Ciała Chrystusa mogą łączyć swoje życie, cierpienia, ofiary, modlitwy z ofiarą Chrystusa-Głowy. Tu warto np. zwrócić uwagę na taką prośbę w III Modlitwie Eucharystycznej: „Niech On nas uczyni wiecznym darem dla Ciebie” – włączając się w ofiarę Chrystusa, stajemy się mocą Ducha Świętego darem, ofiarą dla Ojca. Jan Paweł II w Liście o tajemnicy i kulcie Eucharystii (1980 r.) akcentuje rolę wiernych, którzy na mocy kapłaństwa powszechnego razem z kapłanem składają ofiarę, co szczególnie wyraża gest ofiarowania darów.
Należy tu zwrócić uwagę na modlitwy kapłana przy przygotowaniu darów, gdzie ofiarowując chleb i wino, mówi się o nich jako o owocu pracy rąk ludzkich, a więc w nich składane jest na ołtarzu dla Boga wszystko to, co ludzkie. Wielu współczesnych teologów propaguje szersze spojrzenie na ofiarę Chrystusa w kontekście słów z Hbr 10, 5-10, który to tekst poszerza istotę ofiary Chrystusa poza sam akt krzyża także na całe życie Chrystusa jako samozaofiarowanie się przez posłuszeństwo Ojcu. Tak widziana ofiara eucharystyczna uczy nas za Chrystusem czynić dar z siebie – ofiarę przez posłuszeństwo Bogu w codziennym życiu, która jest włączona w jedyną ofiarę Chrystusa.