Oikoumenē nasz wspólny ląd
Dla nikogo, komu ekumenizm leży choć trochę na sercu, nie jest tajemnicą,
że wywodzi on swą nazwę od greckiej oikoumenē, którą leksykografowie
tłumaczą zwykle słowami okolica zamieszkała.
ANNA RAMBIERT-KWAŚNIEWSKA
Wrocław
Starożytny teatr z okresu grecko-
-rzymskiego w Kurion na Cyprze
DIMITRIS VETSIKAS/PIXABAY.COM
Gdy jednak zasięgnąć opinii starożytników – czy to hellenistów, latynistów, hebraistów, czy po prostu historyków – ich nieodłącznym skojarzeniem pozostaną ziemie przylegające do basenu Morza Śródziemnego, zwane po prostu Śródziemnomorzem.
Jak ma się ta wizja do idei ekumenizmu praktykowanego pomiędzy chrześcijańskimi denominacjami? Nic tak nie poszerza horyzontu, jak sięgnięcie ad fontes…
Oikoumenē grecka
Choć oikoumenē (wywodząca się wprost od greckiego czasownika „zamieszkiwać”) jest w pierwszym swym znaczeniu ekwiwalentem greckiej gē – tej samej, od której wywodzi się geografia i geologia – jej znaczenie jest bardziej precyzyjne i przez Greków związane zostało raczej z terytorium niż z powierzchnią lądu. O ile bowiem region niezamieszkały wciąż pozostanie gē, o tyle nie będzie już oikoumenē, ponieważ ta druga implikuje obecność oikos, czyli domu. Jest jeszcze inne ujęcie, którego od Greków przejmować nie wypada – „obszar zamieszkały” odnosi się do ziem stricte greckich, a więc gdy pewien obszar zamieszkiwali barbarzyńcy – czyli nie-Grecy (oczywiście przez dłuższy czas Rzymianie również należeli do tego „zacnego” grona) – wówczas nie było już o oikoumenē mowy, nawet jeśli na barbarzyńskich ziemiach stały domy, osiedla czy całe miasta. Z greckiej perspektywy ma więc oikoumenē w sobie pewien defekt, który wyrazić można słowem „wykluczenie”.
Jak to z popularnymi pojęciami bywa, chętnie na przestrzeni wieków ewoluują one znaczeniowo – i tak, gdy wraz z Aleksandrem Wielkim ekspansji dokonała również kultura grecka, oikoumenē przyjęło pod swe skrzydła również hellenistów z wyboru. Mało tego! Gdy w basenie śródziemnomorskim zapanował iście rzymski porządek, oikoumenē stała się synonimem świata Rzymian (np. Łk 2 ,1), cesarz zaś z dumą nosił miano „dobrego geniusza oikoumenē” (co w wypadku Nerona powoduje pewien niesmak).
Oikoumenē żydowska
Trudno byłoby mówić o „świecie zamieszkałym” w wydaniu chrześcijańskim bez uprzedniego zrozumienia jej żydowskiego wydania. Poświadczona w greckim Starym Testamencie oikoumenē tłumaczy kilka hebrajskich pojęć i, co znaczące, nigdy nie pojawia się w żydowskiej Torze. Dlaczego? Ponieważ ziemia przyobiecana Abrahamowi, a następnie Mojżeszowi nie nosi w sobie idei universitas, będąc wszak ziemią obiecaną (a w idealnym wydaniu również zamieszkaną) tylko (przez) Żydów. Dlatego też autor Drugiej Księgi Machabejskiej powie o świątyni jerozolimskiej, że jest słynna na całym świecie (2, 23), czyli całej oikoumenē, mając na myśli tereny i nacje
nieograniczone do terytorium Palestyny, Izajasz zaś podkreśli, że nieszczęścia, które spadną na podzielone królestwo z powodu praktyk niezgodnych z jahwizmem, dotkną nie tylko Żydów, ale i całą oikoumenē (Iz 13, 11).
Mało tego, wykonawcą kary okazał się Nabuchodonozor II, którego prorok Daniel obdarza mianem króla i pana „całej zamieszkanej ziemi” (Dn 3, 2) – za takich bowiem uważano wielkich władców mezopotamskich (również Cyrusa Wielkiego; 1 Ezd. 2, 2). Jakby w kontrze staje wspomniany już Izajasz, który wyraża wprost prawdę, że Bóg Izraela jest jedynym Bogiem każdego królestwa oikoumenē, stawiając w ten sposób „kropkę nad i” izraelskiego monoteizmu (37, 16; zob. Dn 3, 45). W żydowskiej koncepcji „świata zamieszkałego” pobrzmiewają więc dwie idee – polityczna, związana z potężnym obszarem królestwa, i uniwersalna – wszak panowanie Boga nie jest ograniczone do żadnego mocarstwa, ale obejmuje całą ziemię!
Oikoumenē Chrystusa
Ta druga ze starotestamentowych idei zdeterminowała znaczenie oikoumenē w Nowym Testamencie – wszak Ewangelia o królestwie ma być głoszona po całej ziemi zamieszkałej (Mt 24, 14)! Chyba najdobitniej zrozumiał tę prawdę św. Paweł, który ostatecznie przekroczył granice żydowskości, udając się z Dobrą Nowiną do pogan. Odtąd – a dokładnie od Pawłowej wizji Macedończyka (Dz 16, 9) – oikoumenē jest tożsama z miejscem głoszenia Chrystusa. Czyli? Czyli z całym światem, wymykającym się jurysdykcji nawet najpotężniejszego z cesarzy (zob. Łk 2, 1)! Ostatecznie to właśnie oikoumenē wraz z jej mieszkańcami zostanie poddana próbie, gdy Chrystus powtórnie przyjdzie na świat (Ap 3, 10; 12, 9; por. Mt 24, 14; Łk 21, 26), czyli niechybnie nastąpi jej kres. Nie martwmy się jednak jako jej mieszkańcy, ale spełniajmy za przykładem Pawła naszą powinność, dbając, by Dobra Nowina dotarła na najdalsze krańce naszej wspólnej oikoumenē (Mt 24, 14).
Jaki z tego morał?
Skoro pokrewieństwo ekumenizmu z naszą „ziemią zamieszkałą” jest niekwestionowane, to czy można ten termin uznać za kolejny krok w znaczeniowej ewolucji greckiej oikoumenē? Raczej nie. Oikoumenē wytłuszcza jednak to, co jest nadrzędnym celem działań ekumenicznych – wszak ów dialog nie tylko dążyć ma do międzydenominacyjnego pojednania, ale nade wszystko służyć głoszeniu Chrystusa po krańce oikoumenē, która nie jest bynajmniej „obszarem zamieszkałym” jedynie przez rzymskich katolików. Ona to stanowi wspólny grunt, na którym „wszyscy jesteśmy kimś jednym w Chrystusie Jezusie” (zob. Ga 3, 28). Kimś jednym – powtórzmy – i o wspólnej misji.