Z pamiętnika Pluszowego Mnicha
Gienek, Fryderyk i umiarkowanie
ILUSTRACJA MWM
– Już najwyższy czas iść spać. – Gienek próbował łagodnie przekonać Fryderyka. – Jutro pierwszy dzień szkoły po wakacjach i trzeba będzie wcześnie wstać.
– Tak, tak. Wiem – warknął szop pracz – ale przecież muszę wszystko spakować do tornistra, żeby jutro niczego nie zapomnieć.
– Nie zapomnisz, nie martw się – uśmiechnął się Pluszowy Mnich. – Pakujesz ten plecak już od zeszłego tygodnia. Przeglądałeś wszystko z dziesięć razy i porównywaliśmy z listą, którą wam przesłała pani wychowawczyni. Odznaczaliśmy to, co pakowałeś. Wszystko już jest.
– No, ale może czegoś pani zapomniała napisać? I nagle się okaże, że jest potrzebne, a ja nie będę miał! – Freddy zaczął się denerwować.
– Już dobrze, dobrze – machnął ręką zrezygnowany Gienek. – Ale naprawdę idź już spać.
*
Następnego ranka w pośpiechu jedli śniadanie. Fryderyk nie wyglądał najlepiej. Z niewyspania miał przekrwione oczy i ziewał przeraźliwie.
– Do której jeszcze siedziałeś? – zapytał ksiądz Piotr.
– Oj tam… Do tej, do której musiałem – warknął szop.
– Wcale nie musiałeś, tylko chciałeś – wtrącił Gienek. – Przypominałem ci przecież.
– Ale za to spakowałem wszystko. To, co trzeba, i to, co może trzeba. I też takie rzeczy, co może i nie trzeba, ale lepiej mieć, gdyby się okazało, że jednak trzeba. I też trochę takich, których na pewno nie trzeba, nawet gdyby potem się okazało, że nie trzeba, ale lepiej mieć, no i…
– Już wystarczy – zaśmiał się ksiądz Piotr. – Kończ owsiankę, bierz swoje rzeczy i lećcie do szkoły, bo przez te dyskusje spóźnicie się na pierwszą lekcję.
– Tak jest! – zawołał szop i pobiegł po tornister.
Po chwili z pokoju zaczęły dochodzić dziwne jęki, stękania, aż wreszcie z wielkim łomotem Freddy wtoczył się do przedpokoju przygnieciony tornistrem.
– Ojej, chyba nie dam rady… – zawył z bólu.
– Aha! – zawołał Gienek. – Czyli jednak wziąłeś za dużo.
– Bo ja myślałem… – próbował tłumaczyć się szop.
– Za dużo. – Ksiądz Piotr pokiwał głową. – Umiarkowanie to jedna z cnót kardynalnych, czyli podstawowych. Trzeba się nauczyć kontrolować to, co jest w sumie dobre, ale tylko w odpowiedniej ilości. Pomoce szkolne są dobre, ale tylko wtedy, gdy jest ich akurat tyle, ile potrzeba. Zobaczmy, co ty tam naładowałeś.
Zaczęli przeglądać torbę. – Atlas świata? Przecież dziś nie ma geografii, a poza tym pani rozdaje zawsze atlasy podczas lekcji, bo są w klasie dla każdego.
– Ale jakby było zastępstwo? I bylibyśmy w innej klasie?
– Trzy tomy zbiorów zadań z fizyki? Przecież wy nawet jeszcze nie macie fizyki! Skąd ty je w ogóle masz? – dopytywał ksiądz Piotr.
– Z biblioteki – mruknął Fryderyk. – Myślałem, że…
– Dziesięć ołówków?!
– A jeśli się połamią?
– Obcęgi i młotek?
– A może trzeba będzie coś akurat bardzo szybko naprawić? – odparł pytaniem szop.
– Resoraki?
– Żeby mieć czym się bawić na przerwie – padła kolejna odpowiedź.
Ksiądz i Gienek spojrzeli na siebie.
– Za dużo! – powiedzieli obaj równocześnie. – Zdecydowanie troszczysz się o wszystko, jakby to miało tylko od ciebie zależeć i w efekcie jesteś tym dosłownie przygnieciony. A Jezus wiele razy mówił, żeby nie troszczyć się o te rzeczy, tylko Mu ufać. Opowiadał o liliach na polu i ptakach, ale też powiedział tak do Marty, siostry Łazarza, kiedy zajmowała się wszystkim i zapominała o tym, co najważniejsze: o słuchaniu słowa Bożego.
– Ale ja…
– Umiarkowanie! – Gienek nie pozwolił Fryderykowi dokończyć. – Tego musisz się nauczyć. A tymczasem pomożemy ci jeszcze raz spakować tornister, żebyś miał to, co potrzeba. Ani za dużo, ani za mało.
KS. PIOTR NARKIEWICZ

