Papież to znak nadziei

O miejscu papieża w katolickiej duchowości, modlitwie z następcą św. Piotra i za niego
oraz augustiańskim rysie Leona XIV
z ks. Tomaszem Kowalskim, teologiem duchowości i psychologiem, absolwentem Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego,
rozmawia

WOJCIECH IWANOWSKI

„Nowe Życie”

Wojciech Iwanowski: Czym różni się rola duchowego ojca dla całego Kościoła od lidera instytucji czy nawet –jak mówią złośliwi – korporacji?
Ksiądz Tomasz Kowalski: Różnic jest bardzo wiele i nie damy tu rady skupić się na wszystkich. Chcę tylko podkreślić, że zasadnicza odrębność dotyczy celu. W firmach, korporacjach mamy do czynienia z nastawieniem na osiąganie celów biznesowych, na maksymalizację zysków materialnych. Cel, który przyświeca następcy Piotra, jest inny – bycie, stawanie się widzialnym fundamentem jedności Kościoła. Jak powiedział Pan Jezus do Szymona: „Ty ze swej strony utwierdzaj twoich braci” (Łk 22, 32). Papież ma być skałą, ostoją, spójnią jedności.
Wyraźna różnica dotyczy również sposobu nadawania autorytetu władzy. W korporacji często mamy do czynienia z mianowaniem kandydata przez radę nadzorczą lub przez kogoś decyzyjnego. W przypadku papieża, choć czynnik ludzki jest widoczny i istotny, to jednak wierzymy, że następcę św. Piotra wskazuje Duch Święty.
Niektórzy żartobliwie próbują mówić o Kościele, że jest to najstarsza korporacja, ponieważ trwa już ponad dwa tysiące lat. To zdanie świadczy raczej o tym, że Kościół jest dziełem Bożym, a nie zwykłą korporacją.
Czy dostrzega Ksiądz w posłudze papieża Franciszka ślady świętości? O ubiegłym już wieku XX mawia się jako o „stuleciu świętych papieży”.
Na dyskusje dotyczące świętości papieża Franciszka przyjdzie jeszcze czas. Pozwólmy najpierw spokojnie objąć urząd nowemu Ojcu Świętemu. Franciszek na pewno był bardzo wyrazisty. Skupiał się na osobach wykluczonych, słabych, bezdomnych, ubogich. Nauczał, że świętość nie polega na czynieniu jakichś spektakularnych dzieł, ale jest ona wiernym wypełnianiem swoich codziennych obowiązków. Nigdy nie zapomnę jego słów z adhortacji Gaudete et exsultate – napisał tam, że lubi dostrzegać świętość w rodzicach, którzy ciężko pracują i poświęcają się wychowaniu dzieci, czy w starszych zakonnicach, które nadal się uśmiechają.
Myślę, że warto spojrzeć na Franciszka właśnie przez pryzmat jego słów.
Jak duchowość konkretnych papieży oddziałuje na życie Kościoła na świecie?
Niewątpliwie każdy papież wpływa na klimat epoki, w której żyje, choć każdy na swój charakterystyczny sposób. To nie dziwi, bo przecież każdy z papieży ma jakiś bagaż doświadczeń, przychodzi z konkretnego kraju, konkretnej kultury. Nie można zapominać, że w kształt każdego pontyfikatu wpisuje się też bardzo indywidualna biografia każdego z przyszłych papieży. Kto wie, czy pojawienie się słynnego Totus Tuus Jana Pawła II miałoby miejsce, gdyby ojciec młodego Karola Wojtyły nie wskazał na oblicze Matki Bożej Kalwaryjskiej i nie powiedział: „Teraz ona jest twoją matką”. Uwzględnienie kontekstu pochodzenia jest konieczne, żeby w ogóle zrozumieć sposób zachowania czy wypowiadania się papieża. Przypomnijmy sobie zarzuty wielu osób, które zaraz po wyborze papieża Franciszka komentowały z oburzeniem, że zaczął on swoją wypowiedź od słowa: „buonasera” – „dobry wieczór”. W kulturze, z której pochodził papież Bergoglio, jest to zupełnie normalne i nikogo nie dziwi. Sam doświadczyłem tego wielokrotnie podczas studiów w Rzymie, kiedy mijałem na ulicy jakiegoś włoskiego purpurata i na moje słowa: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”, słyszałem w odpowiedzi: „Dzień dobry”.
Każdy papież naturalnie kształtuje duchowość Ludu Bożego poprzez kierowane do niego słowa, czy to w dokumentach, takich jak adhortacje i encykliki, czy podczas wystąpień publicznych, audiencji generalnych, czy modlitwy Anioł Pański. Dzięki temu nauczanie papieża może dotrzeć do najdalszych części świata.
Warto również patrzeć na działalność namiestnika Chrystusa w całym kontekście historii. Nauczanie Kościoła jest szersze niż ramy czasowe poszczególnych pontyfikatów. Przyglądając się nauczaniu trzech ostatnich papieży, możemy np. zauważyć, że jest ono komplementarne. Jan Paweł II podkreślał mocno godność osoby ludzkiej i wolność, a także często przypominał, że Chrystus jest w centrum naszej wiary. Benedykt XVI skupiał się na walce z relatywizmem prawdy, a także napisał piękną encyklikę o miłości chrześcijańskiej. Franciszek zaakcentował sprawę osób ubogich, a w swoich decyzjach personalnych docierał do najdalszych krańców świata. U każdego z tych papieży można zobaczyć wątki wyróżniające się, ale należy pamiętać, że zawsze więcej ich łączy, niż dzieli.
Jakie miejsce w duchowości katolickiej zajmuje modlitwa za papieża i z papieżem?
Modlitwa z papieżem wiąże się z tym, o czym mówiłem na początku, a mianowicie wyraża jedność z Ojcem Świętym, ale i jedność z wszystkimi osobami wierzącymi. Wyrażamy to w każdej Eucharystii, w której kapłan wspomina imię papieża, a następnie biskupa miejsca. To jednak znak nie tylko jedności, lecz także uniwersalności Kościoła, który na całej ziemi modli się w łączności. Dlatego tak ważne jest, aby modlić się z papieżem w jego intencjach na każdy miesiąc, które są ogłoszone do wiadomości wszystkich wiernych. Jest to tak istotne, że modlitwa w tych intencjach stała się jednym z warunków uzyskania odpustów.
Druga forma modlitwy to modlitwa za papieża, który potrzebuje naszego wsparcia. Najczęściej od wezwania właśnie za Ojca Świętego rozpoczyna się modlitwa wiernych. To pokazuje, że jako człowiek powołany na tak odpowiedzialny urząd potrzebuje on naszej duchowej pomocy.
Modlitwa za papieża i z papieżem przypomina każdemu wierzącemu, że jest on wszczepiony w organizm Kościoła i stanowi część wspólnoty. To pozwala nam widzieć Kościół nie jako sumę anonimowych jednostek, ale patrzeć na siebie jak na braci i siostry. Uważam zatem, że konieczne jest wzmacnianie w Ludzie Bożym miłości do Piotra naszych czasów, który w danym momencie historii kieruje łodzią Kościoła.
Jak studiowanie teologii w samym sercu Kościoła, blisko urzędującego papieża i grobu św. Piotra, wpłynęło na osobiste życie duchowe Księdza?
Na pewno przyczyniło się w jakiejś mierze do wyboru tematu pracy doktorskiej (śmiech). Kiedy studiowałem w Rzymie, starałem się być na bieżąco z całym nauczaniem papieża Franciszka. Słuchałem jego przemówień podczas audiencji środowych, uczęszczałem na niedzielne modlitwy Anioł Pański na plac św. Piotra, czytałem dokumenty. Jednocześnie bardzo często bywałem przy grobie św. Jana Pawła II. Interesowałem się już wcześniej zagadnieniem formacji kapłańskiej, dlatego szczególnie dotykały mnie te słowa, które były kierowane do seminarzystów czy kapłanów. Stąd też pomysł na rozprawę doktorską, w której pogłębiłem m.in. nauczanie trzech ostatnich papieży właśnie w kontekście duchowości kapłańskiej.
Bliskość grobu św. Piotra i osoby Ojca Świętego pomogła mi zrozumieć, co to oznacza, że należę do Kościoła powszechnego. Kiedy mijałem na ulicach Rzymu ludzi z całego świata, którzy później jednoczyli się na wspólnej modlitwie, którzy w różny sposób wyrażali swoją wiarę, tę samą wiarę, to uświadamiałem sobie właśnie tę powszechność Kościoła i jego bogactwo. Rzym to także żywa historia Kościoła. Wielu mówi żartobliwie, że w Wiecznym Mieście można potknąć się o jakiegoś świętego. To prawda, niemal każda świątynia zawiera relikwie ważnych dla Kościoła osób.

W jaki sposób papież jako następca Piotra może być dla współczesnego człowieka znakiem nadziei i punktem duchowego odniesienia?
Wierzymy, że każde konklawe jest dziełem bosko-ludzkim. Oczywiście, zbierają się kardynałowie, którzy uczestniczą w kongregacjach, poznają się wzajemnie, próbują po ludzku dopasować najlepszego kandydata do aktualnych problemów Kościoła i świata. Jednak opierając się na tym czynniku ludzkim i obok niego, działa Duch Święty, który – jak wierzymy – wskazuje odpowiedniego kandydata na papieża. To stanowi dla nas punkt odniesienia i fundament wiary, że każdy papież reprezentuje Chrystusa na ziemi i kształtuje duchowość ludzi według zamysłu Bożego. Dlatego papież staje się dla nas punktem odniesienia.
Papież to znak nadziei, ponieważ przypomina swoim nauczaniem, ale i swoją postawą, że istnieje odpowiedź na wszelkie problemy ludzkości. Tą odpowiedzią jest Jezus Chrystus. To podstawowa prawda i fundament, na których opiera się autorytet Ojca Świętego. Natomiast w konkretnych dokumentach możemy odnaleźć zagadnienia bardziej szczegółowe, które są odpowiedziami na różne zagrożenia współczesnego świata. Te odpowiedzi są właśnie znakami nadziei. Kiedy toczy się wojna, papież wzywa do pokoju i podejmuje konkretne kroki pomocy, kiedy słyszy o ludziach ubogich, organizuje dla nich noclegownie. Kiedy widzi, że w jakiejś części świata Kościół obumiera, jedzie tam z orędziem nadziei. To wszystko ważne i piękne, ale podstawowym kryterium ożywiania nadziei we współczesnym świecie jest głoszenie centralnej pozycji Chrystusa w świecie. Nieprzypadkowo pierwsze zdanie pierwszej encykliki Jana Pawła II Redemptor hominis brzmi: „Odkupiciel człowieka Jezus Chrystus jest ośrodkiem wszechświata i historii”.
Czy Ksiądz widzi możliwość reformy urzędu papieskiego w przyszłości – np. w kierunku większej kolegialności lub czasowego ograniczenia pontyfikatu? A może powrót do tendencji ultramontanistycznych?
Każda skrajność z zasady jest zła i zazwyczaj nie wytrzymuje próby czasu, nawet jeśli początkowo ma wielu zwolenników. Ultramontanizm przyczyniłby się z pewnością do zbudowania dystansu między papieżem czy Kościołem rzymskim a Kościołami lokalnymi na całym świecie. W konsekwencji wszelkie decyzje papieża mogłyby być nieadekwatne, ponieważ nie byłyby oparte na jakichkolwiek sugestiach czy rzeczywistej sytuacji wspólnot lokalnych. Z kolei wychylenie ku skrajnej kolegialności zamazałoby pozycję papieża i pierwszeństwa Kościoła rzymskiego, który – jak to pięknie określił w I w. św. Ignacy Antiocheński – ma przewodzić w miłości. Niezbędna jest tu pewna równowaga, wspólne kroczenie. Sądzę, że pytania o to, czy Kościół będzie bardziej kolegialny, czy pójdzie w kierunku ultramontanistycznym, często rodzą się z przenoszenia wzorców czysto politycznych na strukturę Kościoła. Nie możemy zapominać, że jest on przede wszystkim Mistycznym Ciałem Chrystusa, a każdy następca Piotra jest nie premierem, ale pasterzem, który dostał od Chrystusa konkretne zadanie: paść baranki i być stróżem jedności.
Czy ma Ksiądz jakieś szczególne, osobiste wspomnienie związane ze zmarłym papieżem?
Podczas pięcioletnich studiów w Rzymie miałem okazję nieco bliżej przyglądać się jego posłudze. Często wraz z kolegami studentami chodziliśmy na niedzielną modlitwę Anioł Pański na plac św. Piotra i ofiarowaliśmy ją w intencjach Ojca Świętego. Pamiętam też wiele Mszy św., w których mogłem uczestniczyć pod przewodnictwem papieża. Chyba najbardziej będę wspominał Środę Popielcową i Eucharystię, którą celebrował Ojciec Święty w bazylice św. Sabiny na Awentynie. W swoim wielkim skupieniu sprawiał wrażenie, jakby brał na siebie grzechy całego Kościoła.
Papieża Franciszka będę pamiętał jako kogoś spontanicznego, potrafiącego zaskoczyć. W czasie pandemii koronawirusa wraz z kilkoma kolegami księżmi pomagaliśmy w Auli Pawła VI podczas spotkania z osobami biednymi, bezdomnymi, które były szczepione przeciw wirusowi. Naszym zadaniem było towarzyszenie tym osobom, prowadzenie rozmów. Pamiętam, że był to też dzień imienin papieża. W pewnym momencie podszedł do nas kard. Konrad Krajewski i powiedział, że za chwilę będziemy mieli niespodziewanego gościa. Po kilku minutach przyszedł papież, radosny, otwarty, poza protokołem, bez ochroniarzy, w towarzystwie jednego tylko kapłana. Powiedział żartobliwie, że skoro nikt nie przyszedł do niego na imieniny, to on przyszedł do nas, żeby tak samemu nie siedzieć. Staliśmy przy
dużym okrągłym stole, zjedliśmy ciasto. Zapytał, co robimy, skąd jesteśmy. To, co mnie wtedy zaskoczyło, to jego ogromna błyskotliwość, szybkość odpowiedzi, ale też inteligentne poczucie humoru, zakrawające nawet o lekką ironię.
Nowy papież pochodzi z Zakonu Świętego Augustyna. Podczas swojego pierwszego przemówienia odwołał się do św. Augustyna. Co charakteryzuje tę szkołę duchowości?
Papież Leon XIV pochodzi ze zgromadzenia augustianów. Charakterystyczne rysy tego zakonu to życie wspólnotowe, dążenie do jedności, a także poszukiwanie prawdy. Życie w tym duchu wydaje się idealnym przygotowaniem do posługi piotrowej. To oczywiście także działalność misyjna, która wpisuje się w zadania każdego papieża. Ponadto augustianie prowadzą ubogi styl życia.
Patrząc na charakter zgromadzenia, możemy przewidywać, że papież Leon XIV będzie łączył w sobie cechy wspólnot eremickich, a więc takich, które wiodły proste, ubogie życie, ale też, za wzorem św. Augustyna, ubogaci Kościół swoją głęboką myślą teologiczną i filozoficzną, która będzie w służbie prawdy.
Jednocześnie ujmujące były słowa nowo wybranego papieża, który przywołał zdanie św. Augustyna: „Z wami jestem chrześcijaninem, dla was jestem biskupem”. Pokazał tym samym, że ma świadomość swojego urzędu i odpowiedzialności, z którą się on wiąże. Jednocześnie przypomniał, że chce kroczyć z całym Ludem Bożym ku zbawieniu, ponieważ też jest uczniem Chrystusa. Uwidacznia się w tym głębia duchowości papieża Leona oraz jego pochodzenie ze zgromadzenia św. Augustyna. Ponadto jego znajomość prawa kanonicznego i bardzo bogate doświadczenie osobiste czynią z niego osobę niezwykle wszechstronną i przygotowaną do posługi Piotra.

Spotkanie z papieżem Franciszkiem podczas audiencji generalnej w 2022 r., w której – jako rzymski student –
uczestniczył ks. Tomasz

ARCHIWUM KS. TOMASZA KOWALSKIEGO