Rzadkie zjawisko?

„Każdy dobry uczynek zostanie prędzej czy później ukarany” – ta, zdawałoby się
przewrotna, metafora Ignacego Karpowicza oddaje prawdę o skomplikowanych
relacjach międzyludzkich. Wdzięczność jest zjawiskiem rzadkim zarówno między
ludźmi, jak i w świecie polityki.

MAŁGORZATA WANKE-JAKUBOWSKA

Wrocław

Uzdrowienie dziesięciu trędowatych, James Tissot, ok. 1886–1894, akwarela,
Brooklyn Museum w Nowym Jorku

WIKIMEDIA COMMONS

Niewdzięczność pojawia się wielokrotnie na kartach Pisma Świętego. Jak czytamy w Ewangelii św. Łukasza, w drodze do Jerozolimy, na pograniczu Samarii i Galilei Jezus uzdrowił dziesięciu napotkanych trędowatych, którzy błagali Go o litość. Ale tylko jeden, Samarytanin, wrócił. Chwaląc Boga, upadł na twarz i dziękował Jezusowi za uzdrowienie. Pozostali, przypuszczalnie Galilejczycy, błyskawicznie zapomnieli o łasce, której dostąpili, i poszli dalej swoją drogą. Nie odczuwali potrzeby wyrażenia wdzięczności. Dziewięciu na dziesięciu uzdrowionych. Nieraz zastanawiałam się, ilu w tłumie wykrzykujących przed Piłatem: „Na krzyż z Nim!”, było uzdrowionych, uwolnionych od złych duchów czy nakarmionych przez Jezusa. Pewnie niejeden.
Od mojego śp. Ojca nieraz słyszałam: „Gdy uczynisz komuś coś dobrego, możesz spodziewać się, że obdarowany cię skrzywdzi. Ciesz się, gdy tego nie zrobi, na wdzięczność nie licz nigdy. Ale mimo to nie zrażaj się i pomagaj ludziom, jeśli możesz”. Życie nieraz potwierdziło, że miał rację.
Wydaje się to niedorzeczne, sprzeczne nie tylko z elementarnym poczuciem sprawiedliwości, lecz także z jakąkolwiek racjonalnością. Jest jednak psychologicznie uzasadnione, że człowiek wypiera to, iż coś komuś zawdzięcza, woli mieć przekonanie, że sukces, powodzenie, osiągnięcia to wyłącznie jego zasługa. Chce jak najszybciej zapomnieć o czyjejś pomocy i dlatego dobrodziej, który swoją osobą przypomina o przysłudze, staje się automatycznie jego wrogiem.

Dlatego często dobry uczynek zostaje ukarany, jak twierdzi Karpowicz. W najlepszym przypadku obdarowany bez okazania wdzięczności odchodzi swoją drogą, jak tych dziewięciu uzdrowionych trędowatych. Do wyjątków należy postawa Samarytanina, który zawrócił, by podziękować.
W polityce też nie ma miejsca na wdzięczność, liczą się jedynie interesy. Jak boleśnie przekonała się o tym Polska po II wojnie światowej, w której polscy żołnierze walczyli na wszystkich frontach, przelewając krew „za wolność naszą i waszą”. A po wojnie? Alianci bez zmrużenia oka oddali Polskę w radziecką strefę wpływów, zaś legendarni piloci Dywizjonu 303, zasłużeni w bitwie o Anglię, nawet nie zostali zaproszeni do udziału w defiladzie zwycięstwa. O żadnej wdzięczności nie było mowy, polscy weterani wojenni w Wielkiej Brytanii byli traktowani jak obywatele drugiej kategorii.
Czy nie mieliśmy też poczucia, że spotkała nas niewdzięczność ze strony Ukrainy za ogromną pomoc, którą Polska wyświadczyła, zwłaszcza na początku wojny, gdy nikt się nie kwapił, aby zorganizować jakiekolwiek wsparcie? Zarówno wypowiedzi ukraińskich przywódców, jak i wciąż niezałatwiona sprawa Wołynia budzą uzasadnione poczucie niesprawiedliwości. Ale wdzięczność jest zjawiskiem nader rzadkim między ludźmi, a w świecie polityki w szczególności.