Starożytny przepis na książkę
Forma książki wpływa nie tylko na odbiór jej treści, lecz także na sam proces czytania.
ANNA RAMBIERT-KWAŚNIEWSKA
Wrocław

Iluminacja przedstawiająca prace w skryptorium z Księgi gier Alfonsa X Mądrego, króla kastylijskiego, 1283 r.,
przechowywanej w bibliotece klasztoru św. Wawrzyńca w Escorialu (Hiszpania)
WIKIMEDIA COMMONS
Być może zawodowi historycy książki nie zgodzą się z taką tezą, ale w moim przeświadczeniu skonstruowanie jej współczesnej formy było przełomem porównywalnym z wynalezieniem komputera. Oczywiście opinię tę można uznać za przesadzoną, wszak starożytni posiadali zwoje papirusowe, wypełnione woskiem dyptychy, a jeszcze dawniej choćby gliniane tabliczki, na których utrwalali swoje idee i dzieła literatury. Okazuje się jednak, że forma książki ogromnie wpływa zarówno na sposób percypowania jej treści, jak i sam proces czytania – od tego odbywanego na głos wobec większego audytorium, z właściwą ekspresją i modulacją głosu, poprzez czytanie półgłosem, po oddawanie się lekturze w zaciszu swojego domu z mimiką ograniczoną wyłącznie do wzbudzanych przez jej treść emocji. Tę ostatnią rozpowszechnił dopiero kodeks.
Narzędzie
Z pewnością narzędzia służące do przeniesienia idei na odpowiedni materiał mają znaczenie najmniej istotne z omawianych. Wszak, czy to rylec, czyli stylus, służący do wyciskania znaków klinowych na tabliczkach glinianych (od czwartego tysiąclecia przed Chr.), czy trzcinka (od trzeciego tysiąclecia przed Chr.), czy też gęsie pióro (używane w starożytności; zyskało na popularności w średniowieczu) – służyły z mniejszym czy większym powodzeniem temu samemu, czyli pisaniu. Przewrotem kopernikańskim okazał się w tym wypadku dopiero rozpowszechniony w XV w. druk. Niemniej fascynująca pozostaje kwestia, kto się wspomnianymi narzędziami posługiwał. Dokumenty spisywali zwykle wyedukowani w fachu urzędnicy, zarządcy gospodarstw domowych, niekiedy kupcy, a najrzadziej osoby prywatne, zaś późniejsi kopiści bywali niekiedy… analfabetami. Gdy mowa o autorach dzieł filozoficznych, literackich albo nawet listów, spisywaniem ich utworów parali się zwykle profesjonalni skrybowie, zdecydowanie rzadziej (może częściej w wypadku dokumentów papirusowych) oni sami. Stąd też choćby zapisane słowa apostoła Pawła, który zaznaczał w niektórych ze swoich listów: „Pozdrowienie ręką moją – Pawła” (1 Tes 3, 17; zob. 1 Kor 16, 21; Ga 6, 11; Kol 4, 18), a raz dodał: „Tak piszę” (1 Tes 3, 17). Osobiste chwycenie za trzcinkę skryby i pozostawienie własnego podpisu miało zapewne uautentycznić treść przekazywanego pisma.
Substancja
Niezwykle interesującą kwestią pozostaje również substancja, którą utrwalano informacje, myśli i narracje na nośniku, a był nią atrament. Początkowo teksty zapisywano na papirusie głównie z użyciem mieszanki sadzy z gumą arabską, która zapewniała substancji przyczepność i elastyczność. Ponieważ jednak tak wykonany tusz, pomimo pięknej, nasyconej czarnej barwy, nie wnikał we włókna kart, był stosunkowo łatwy do usunięcia, a z pewnością nie tak trwały, jak udoskonalony przez Greków i Rzymian atrament przygotowany z galasów (stosowany od ok. IV w. przed Chr.), czyli bogatych w garbniki narośli pojawiających się na liściach dębu pod wpływem działalności szkodników. Galasy macerowano w winie lub gotowano, następnie pozyskaną z nich ciecz mieszano z siarczanem żelaza i niekiedy z gumą arabską. W efekcie powstawał atrament o zabarwieniu brązowym, z tendencją do ciemnienia i o wysokiej trwałości, ale wciąż niedoskonały, ponieważ niszczący karty. Pod jego wpływem zarówno papirus, jak i pergamin korodowały, a w miejscu liter pojawiały się dziury. Szczęśliwie naukowcom pracującym ze starymi dokumentami i księgami udało się wypracować metodę neutralizującą destrukcyjne działanie atramentu. Istniały również metody sporządzania atramentów w barwach czerwieni, purpury, a nawet złota, ale rezerwowano je głównie dla dworów i wychodzących z nich edyktów cesarskich. O atramencie napisał ręką skryby w swojej metaforze przywołany już Paweł z Tarsu do wspólnoty w Koryncie: „Wiadomo, że jesteście listem Chrystusa dzięki naszemu posługiwaniu. Listem napisanym nie atramentem, lecz Duchem Boga żywego […]” (2 Kor 3, 3).
Materia
Najważniejszymi materiałami, z których produkowano starożytne książki (pomimo istniejącej już od starożytności produkcji papieru w Chinach), były bezwzględnie papirus i pergamin. Historia pierwszego z materiałów związana jest oczywiście z Egiptem i ciborą papirusową, którą wciąż można spotkać w Afryce. Łodygi cibory były na tyle okazałe, że można było ciąć je na paski lub ewentualnie techniką spiralną, a tak pozyskany materiał układano następnie z jednej strony wertykalnie, a z drugiej – horyzontalnie, przyciskano, niekiedy zwilżano, by soki roślinne skleiły obie warstwy, prasowano, ścierano, wygładzano, a czasem nawet bielono. Izajasz w swojej mowie przeciw królestwu faraonów w wersji greckiej przestrzegał: „Wszystkie rzeki i kanały zostaną bez wody. Wyschnie każdy zbiornik z wodą i każde grzęzawisko z trzciną i papirusem” (Iz 19, 6). Gdy mowa o pergaminie, zwyczajowo materiał ten wywodzi się z anatolijskiego miasta Pergamon. Technologia produkcji pergaminu nie tylko wymagała poświęcenia całych stad zwierząt, lecz także niezwykłego warsztatu, by choćby na etapie skrobania za pomocą rasorium włosia i tkanek od strony mięsnej nie uszkodzić materiału. Im pergamin był cieńszy i bielszy, tym uznawano go za lepszy i używano do przygotowania bogatszych zwojów i kodeksów. Co ciekawe, niekiedy karty czy bifolia (złożone na pół arkusze) barwiono purpurą, niepomiernie zwiększając wartość materiału. Również pergamin upamiętniony został w Biblii, w słowach prośby skierowanej do Tymoteusza: „Po drodze zabierz mój płaszcz, który zostawiłem w Troadzie u Karposa. Weź również moje księgi, zwłaszcza pergaminy” (2 Tm 4, 13).
Forma
Po przygotowaniu kart papirusowych układano je tak, by delikatnie na siebie zachodziły, sklejano i tworzono w ten sposób zwoje. Strona o horyzontalnym układzie włókien znajdowała się od wewnątrz (tzw. recto) i była właściwym nośnikiem tekstu, zewnętrzna, o układzie wertykalnym (verso), pozostawała niezapisana i chroniła to, co w środku. Oczywiście z czasem i ona doczekiwała się zapisu, ale tylko wtedy, gdy zwój wykorzystywany był powtórnie. Zwoje papirusowe nie były zbyt trwałe, a ich użytkowanie nie było wygodne. Po pierwsze, dłuższe dzieła zapisywano na kilku osobnych zwojach; po drugie, powrócenie do treści wymagało przewijania długich zwojów w tę i we w tę, przez co książki szybciej niszczały. Niemniej to właśnie zwoje (w l. poj. gr. biblion) stały się pierwowzorem terminu „Biblia” oraz słów mu pokrewnych, jak „biblioteka”. O zwoju wspomina z pewnością autor jednej z ksiąg biblijnych, otwierając ją słowami: „Naukę mądrości i rozumu spisałem w tym zwoju, ja Jezus, syn Syracha, syna Eleazara, jerozolimczyk, który mądrość serca mego wylałem jak obfity deszcz” (Syr 50, 27). Już u początków ery chrześcijańskiej skrybowie zaczęli doceniać formę, za której pierwowzór uznaje się dziś zeszyty greckich i rzymskich uczniów – dyptychy lub poliptychy wypełnione woskiem, na których sporządzano notatki. Skoro można było spiąć razem kawałki drewna, dlaczego tego samego nie zrobić z papirusem, a później z pergaminem? Szybko dostrzeżono, że tzw. składki (kilka zszytych ze sobą bifoliów) oraz powstałe z ich zszycia kodeksy są formą o wiele wygodniejszą, przestrzennie oszczędniejszą (umożliwiającą zapis z dwóch stron) i trwalszą od zwoju. Do ekspansji kodeksu przyczyniło się ponadto chrześcijaństwo, ponieważ kodeks stał się ulubionym nośnikiem ksiąg świętych. Z tego też powodu Torę tym usilniej zapisywano na zwojach. Zresztą, starożytna historia zwoju i kodeksu jest ściśle związana z procesem rozchodzenia się dróg Kościoła i Synagogi. Wydaje się zatem, że to dzięki Świętym Księgom dysponujemy do dziś wygodnymi notatnikami i przenośnymi lekturami. I choć dla wyprodukowania choćby słynnego Kodeksu Synajskiego poświęcono około 360 zwierząt, warto było przejść tę długą drogę, by nie tylko czytać, kiedy i gdzie zechcemy, lecz także by móc zgłębiać wiedzę w formie przystępnej i bezsprzecznie niezastępowalnej oraz cieszyć się bogactwem własnych domowych bibliotek, które dla człowieka czasów biblijnych mogły być wytworem jedynie najśmielszych futurystycznych fantazji.