Krzyżowa. Miejsce pojednania

Pojednanie to nie tylko dar, ale i zadanie, które wymaga zaangażowania, cierpliwości oraz
mądrego promowania w społeczeństwie. W Krzyżowej od 35 lat tworzy się przestrzeń
spotkania i dialogu dla Polaków i Niemców.

ROBERT ŻUREK

Fundacja „Krzyżowa”
dla Pojednania Europejskiego

Przekazanie sobie znaku pokoju przez premiera Tadeusza Mazowieckiego i kanclerza Helmuta Kohla podczas Mszy
Pojednania w Krzyżowej, 12 listopada 1989 r., to symbol pojednania polsko-niemieckiego na poziomie państwowym

NAF DEMENTI/CYFROWE ARCHIWUM OŚRODKA „PAMIĘĆ I PRZYSZŁOŚĆ”

Był 12 listopada 1989 r. Na dziedzińcu majątku w Krzyżowej zebrało się kilka tysięcy ludzi, by wziąć udział w Mszy św. z udziałem szefów rządów Polski i Republiki Federalnej Niemiec. Wyglądało to wszystko trochę surrealistycznie. Było zimno i ponuro, a majątek w Krzyżowej znajdował się w opłakanym stanie, był kompletnie zrujnowany. Tło poniekąd symboliczne – podobnie przedstawiały się wtedy relacje polsko-niemieckie…
Gdy celebrans, biskup opolski Alfons Nossol, wezwał do przekazania sobie znaku pokoju, obaj szefowie rządów, premier Tadeusz Mazowiecki i kanclerz Helmut Kohl, nie poprzestali na podaniu dłoni, lecz padli sobie w objęcia. Ten obraz przeszedł do historii, podobnie jak cała Msza Pojednania. Jeszcze długo będzie nam towarzyszył jako poruszająca ilustracja jednego z najważniejszych wydarzeń drugiej połowy XX w.
U progu nowej epoki
Polska właśnie odzyskiwała suwerenność. Na czele rządu stał już demokratyczny premier, Tadeusz Mazowiecki, ale kraj był otoczony przez państwa bloku wschodniego, a na jego terenie stacjonowały liczne wojska radzieckie. Do tego sytuacja gospodarcza była wprost dramatyczna. Państwu groziła zapaść. Mazowiecki potrzebował wsparcia Zachodu, a pierwszym zachodnim przywódcą, który przybył do Polski, by tego wsparcia udzielić, był kanclerz RFN, Helmut Kohl.
Dlaczego Msza? Ponieważ Mazowiecki i Kohl byli zaangażowanymi katolikami. Rozumieli, że jeśli chce się zbudować dobre relacje po tym wszystkim, co się między Polakami i Niemcami wydarzyło, warto poprosić Boga o wsparcie.
A dlaczego w Krzyżowej? Ponieważ tam w latach II wojny światowej działała niemiecka organizacja antyhitlerowska Krąg z Krzyżowej – proeuropejska, kierująca się wartościami chrześcijańskimi, krytyczna wobec niemieckiego nacjonalizmu. Właśnie takich Niemiec jako sąsiada i partnera życzyła sobie odzyskująca wolność Polska.
W trakcie wizyty Kohla w Polsce, krótko przed przyjazdem do Krzyżowej, w Berlinie padł mur. Od tej chwili wszyscy wiedzieli już, że właśnie zaczyna się nowy rozdział historii Europy. U progu tej nowej epoki Polska i Niemcy w symbolicznym geście z Krzyżowej porzuciły wrogość.
Przebaczamy i prosimy o przebaczenie
Proces pojednania polsko-niemieckiego na dobre zaczął się w latach 60. XX w. Był on bardzo trudny, gdyż wiele pokoleń Polaków i Niemców żyło w klimacie ogromnej wrogości, której kulminację przyniosła II wojna światowa. Po jej zakończeniu niemieckie społeczeństwo bardzo długo leczyło się z manii wielkości i pogardy wobec Wschodu. W pierwszych dziesięcioleciach nie chciało słyszeć o pojednaniu z Polską, domagało się za to rewizji granicy i odzyskania utraconych terytoriów. Ta postawa utwierdzała Polaków w przekonaniu, że Niemcy są złym i bardzo niebezpiecznym narodem.
Władze polityczne długo nie kwapiły się z działaniami na rzecz poprawy relacji polsko-niemieckich. Dlatego pojednanie było w dużej mierze procesem oddolnym, a kluczową rolę odegrały w nim Kościoły – katolicki i ewangelicki. Jednym z najważniejszych momentów był rok 1965, kiedy to polscy biskupi katoliccy skierowali do biskupów niemieckich orędzie ze słowami „przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. Dopiero siedem lat po tej deklaracji Polska i RFN nawiązały stosunki dyplomatyczne.
Ósmy cud świata czy frazesy dla naiwnych?
Pojednanie polsko-niemieckie to proces o znaczeniu europejskim. Bez niego Unia Europejska nie mogłaby rozszerzyć się na Europę Środkowo- -Wschodnią. Jest ono też historycznym sukcesem. Władysław Bartoszewski, były więzień Auschwitz, zaliczył je wręcz „do cudów świata”. Od lat do Krzyżowej przyjeżdżają ludzie z krajów bałkańskich, Korei i Japonii, a ostatnio też Ukraińcy i emigranci z Rosji. Pytają, jak udało się tego dokonać, ponieważ szukają inspiracji do przezwyciężenia wrogości w ich sąsiedzkich relacjach. Jednak w ostatnich latach pojawiły się krytyczne oceny tego procesu. 

Miał on być rzekomo skrajnie niekorzystny dla Polski, która zamiast domagać się rekompensaty za zbrodnie i straty wojenne, dała się stronie niemieckiej omamić frazesami o pojednaniu.
Taka optyka nie wytrzymuje konfrontacji z faktami. W 1989 r. Polska była państwem zrujnowanym, bardzo słabym, stojącym na skraju bankructwa. Potrzebowała od Niemiec umorzenia długów, korzystnych kredytów, uznania granicy zachodniej i wsparcia na drodze do NATO oraz Unii Europejskiej. Wszystko to otrzymała. Twierdzenie, że mogła uzyskać więcej, jest nieuzasadnione.
Chrześcijański obowiązek
Pojednanie to nie jakiś dodatek do chrześcijaństwa, tylko fundamentalne zadanie Kościoła. Wszak Bóg „pojednał nas ze sobą przez Chrystusa i zlecił nam posługę jednania” (2 Kor 5, 18). Chrześcijanie powinni być apostołami pojednania w wymiarze nie tylko indywidualnym, lecz także grupowym. Jak powiedział abp Józef Kupny: „Jeśli ludzie dziś są podzieleni […], jeśli istnieją podziały między nami […], to pierwszym działaniem ewangelizacyjnym jest budowanie jedności”.
Polscy biskupi w 2017 r. przestrzegali przed niebezpieczeństwem roztrwonienia dorobku pojednania polsko-niemieckiego: „Pojednanie to […] wielka wartość, którą udało się osiągnąć i którą podtrzymujemy dzięki wysiłkowi nie tylko polityków, ale licznych ludzi dobrej woli po obu stronach granicy. Mamy jednak świadomość, że łatwo można ją utracić przez nieprzemyślane decyzje, a nawet przez zbyt pochopnie wypowiadane słowa. Ogromne znaczenie ma sposób, w jaki traktowane są niezałatwione sprawy w relacjach obu państw. Należy je podejmować na płaszczyźnie roztropnej dyplomacji, by podtrzymać z trudem osiągnięte zaufanie, a nie niweczyć poprzez wzbudzanie negatywnych emocji społecznych w którejkolwiek ze stron”.
Więcej pojednania!
Czy zatem nie można krytycznie oceniać przebiegu procesu pojednania i postawy zachodniego sąsiada wobec Polski? Nie tylko można, ale i trzeba, ponieważ pojednanie musi opierać się na prawdzie i uczciwości.
Nie znam nikogo, kto byłby w pełni usatysfakcjonowany stanem relacji polsko-niemieckich. Tyle że wszelkie problemy i deficyty we wzajemnych stosunkach nie powinny być dla nas dowodem na to, że pojednanie było nieprawdziwe albo że zakończyło się fiaskiem, a jedynie, że wymaga ono kontynuacji.
Tak, pojednanie to bardzo długi i mozolny proces, którego efekty objawiają się stopniowo. Polaków i Niemców przez pokolenia dzieliła niewyobrażalna wrogość, nie da się jej całkowicie przezwyciężyć w ciągu jednego czy nawet dwóch pokoleń.
Bardzo ważne jest przy tym, by nie projektować na pojednanie narodów wyobrażeń związanych z pojednaniem indywidualnym. Choć cel jest podobny – przywrócenie utraconej jedności – to procesy zupełnie inne. Ocenianie jednego za pomocą kryteriów charakterystycznych dla drugiego musi prowadzić do rozczarowania.
Dar i zadanie
Pojednanie to dar, ale i zadanie. Potrzebuje nie tylko cierpliwości, lecz także osób, które są gotowe się w nie angażować, napełniać je życiem, mądrze promować w społeczeństwie. Jak inaczej miałoby się ono realizować?
W Krzyżowej od 35 lat tworzymy przestrzeń spotkania i dialogu dla polskiej i niemieckiej młodzieży. Tysiące młodych ludzi co roku poznają się ze sobą, przezwyciężają uprzedzenia i obcość. Rozmawiają o tym, co trudne w naszych relacjach. Planują, jak wspólnie stawiać czoła wyzwaniom przyszłości. Uczą się spoglądać na siebie z perspektywy drugiego. Poszerzają przestrzeń pojednania.
„Ani ja, ani ty nie jesteśmy w stanie poznać prawdy o sobie, jeśli pozostaniemy w oddaleniu od siebie, zamknięci w ścianach naszych lęków”, pisał ks. Józef Tischner. W 1989 r. w Krzyżowej Mazowiecki i Kohl wykonali krok ku sobie, zmniejszając oddalenie. Tą drogą nadal trzeba podążać. Nie ma dla niej sensownej alternatywy.