Zagłada… i początek miasta

6 maja 1945 r. skapitulowało niemieckie Breslau,
a chwilę później narodził się polski Wrocław.

PAWEŁ SKRZYWANEK

Wrocław

Podczas zagłady Breslau dewastacji uległy m.in.
zabytkowe budynki Ostrowa Tumskiego

RUDOLF JAGUSCH / MAT V-1835 / MUZEUM ARCHITEKTURY WE WROCŁAWIU

Blisko 40 lat temu spacerowałem ulicami Wrocławia z Lotharem Herbstem – breslauerem i wrocławianinem, postacią niezwykłą. Był Niemcem, który ukochał Polskę. Szliśmy wieczornymi ulicami miasta, a on zaczął mi opowiadać o ostatniej Wigilii w grudniu 1944 i wizycie u ciotki. To musiał być silny obraz. Ostatnie wspomnienie niemieckiego Breslau oczami czterolatka. Trudne wspomnienie, tak samo bolesne jak dla wypędzonych Polaków obraz Lwowa. Takiego Breslau i takiego Lwowa już nie ma, są tylko obrazami wspomnień.
Breslau przedwojenne
Przedwojenny Wrocław mógł zachwycać i mógł odpychać. Był pełen niezrozumiałych dziś przez Polaków paradoksów. Obok Królewca i Berlina był równorzędną stolicą Prus, ale jego mieszkańcy robili wszystko, by odróżniać się od „pruskości”. Kiedy na przełomie XIX i XX w. miasto fantastycznie się rozwijało, jego architektura wręcz symbolicznie różniła się od berlińskiej. Dominował angielski neogotyk i secesja, z pięknymi alejami i bulwarami jakby przeniesionymi z Paryża. Nowoczesna architektura modernizmu z widowiskowymi halami i domami handlowymi czyniła z miasta europejską wizytówkę. To tutaj powstały idee osiedli ogrodów i nowoczesnych domów dla wszystkich. Uważano jednak, że miasto ma „malaryczny klimat”, a urzędnicy dostawali specjalny dodatek za życie w wilgotnym i dusznym mieście.
Fronty I wojny światowej nie zbliżyły się do miasta. Po jej zakończeniu stało się metropolią nadgraniczną. Także II wojna światowa na początku nie zapowiadała tragicznego końca epoki. To Niemcy wywołały tragedię tamtej wojny. Były agresorem i okupantem. Niemcy niszczyli miasta i mordowali miliony ludzi. Na koniec wojnę przegrali i doznali dramatu bycia pokonanymi. Wrocław przez prawie cały konflikt był z dala od huku bomb i frontu. O losach wojny mieszkańcy dowiadywali się z prasowych doniesień. Zarówno w gazetach, jak i w radio i filmowych kronikach dominował jednak propagandowy patos, czasami zmącony widokiem sanitarnych eszelonów ewakuujących rannych żołnierzy. Myślę, że niemiecka ludność nie dostrzegała też innych pociągów jadących z tysiącami Żydów do obozów zagłady. Świadkiem natomiast była na pewno ocalała z „nocy kryształowej” synagoga Pod Białym Bocianem.
Rok 1945
Zagłada niemieckiej ludności przyszła w styczniu 1945 r. We Wrocławiu przebywało wtedy przeszło milion mieszkańców. Już latem 1944 miasto zostało ogłoszone twierdzą. Tutaj paradoksalnie i dość naiwnie nie czuło się strachu. Hitlerowskiemu gauleiterowi Karlowi Hankemu marzyły się dwa mity: Breslau będzie „odwróconym” Stalingradem lub odeprze Rosjan jak przed wiekami Mongołów. Miasto, które przez miesiące wojny za nic miało zaciemnienia i ograniczenia, nagle pogrążyło się w mroku.
Radziecka ofensywa ruszyła znad Wisły w styczniu 1945 r. Hanke mimo wcześniejszych obiekcji nakazał opuszczenie miasta przez ludność cywilną. W mroźne dni stycznia 1945 r. za zachód wyruszyło, według historycznych szacunków, blisko 700 tys. mieszkańców.

Około 100 tys. tej ucieczki nie przeżyło. W nocy z 15 na 16 lutego wojska radzieckie zamknęły pierścień oblężenia miasta. Rozpoczęła się trzymiesięczna, bezsensowna pod względem militarnym obrona miasta i jego zagłada. Breslau było pod ciągłym ostrzałem artyleryjskim, na miasto zrzucano wielkie liczby bomb lotniczych. Główne natarcie wojsk radzieckich było dla obrońców zaskoczeniem. Nie nastąpiło bowiem od wschodu, ale od południa i zachodu. Codziennie atakujący zdobywali kolejne ulice i kwartały miasta. Każdy dzień przynosił dalszą zagładę i ruinę. Miasto było równane z ziemią. Festung Breslau miało się bronić do końca, z wiarą, że nadejdzie odsiecz.
Znamy wiele opisów zagłady miasta. Paradoksalnie znajdowało się tu także wielu Polaków. Nie chodzi o garstkę przedwojennej Polonii, w mieście były tysiące polskich przymusowych robotników oraz wielu warszawiaków wypędzonych ze stolicy i więzionych w obozach po klęsce powstania warszawskiego. Najbardziej cennymi kronikami oblężonego i rujnowanego miasta są wspomnienia dwóch kapłanów: proboszcza parafii św. Maurycego (dziś okolice pl. Społecznego i ul. Traugutta), ks. Paula Peikerta, oraz kapłana parafii katedralnej, ks. Alfonsa Buchholza. To obraz dramatu ludności cywilnej, która wiele tygodni żyła w podziemiach miasta, bez wody i żywności w morzu ruin, wśród ludzkich trupów rozszarpywanych przez psy i szczury. Na początku starano się ludzi grzebać na prowizorycznych cmentarzach, potem nie było na to czasu ani siły. Paradoksalnie obaj kapłani w swoich zapiskach wspominali o gwiaździstym, mroźnym niebie nad miastem i śpiewie ptaków, który dało się słyszeć w krótkich momentach ciszy między hukiem artyleryjskiego ostrzału. Miasto na oczach mieszkańców zamieniało się w gigantyczną pochodnię. Wojskowe dowództwo znajdowało się w podziemiach dzisiejszego Bastionu Sakwowego. By nie być celem lotniczych ataków, nakazano wysadzić widokową wieżę na szczycie parkowego wzgórza. Atakujący paradoksalnie nie bombardowali kilku architektonicznych dominant – w morzu ruin prawie nienaruszone stały kościoły św. Elżbiety, św. św. Stanisława Bpa, Doroty i Wacława oraz ratusz i opera. Być może te budowle dawały możliwość orientacji lotnikom. Dewastacji uległy zabytkowe budynki Ostrowa Tumskiego z katedrą, a rejony miasta wzdłuż dzisiejszych ulic Powstańców Śląskich od południa i Legnickiej od zachodu przestały istnieć. Z panoramy miasta zniknął m.in. monumentalny luterański kościół św. Pawła (dziś w jego miejscu stoi przychodnia Dolmedu), zaś w centrum miasta (przy dzisiejszym rondzie Regana) wyburzono kwartały domów, by zbudować lotnisko polowe.
Narodziny Wrocławia
W 2025 r. mija 80 lat od końca II wojny światowej oraz zagłady Breslau. Dziś mieszkańcy miasta z dumą odwołują się do wielokulturowej tradycji. Potrafią opowiadać i odkrywać historię miasta pod panowaniem korony Czech, Węgier, Austrii i Niemiec. Breslau to dziś polski Wrocław. To miasto spotkania, dźwignięte przez Polaków po 1945 r. z morza ruin i wojennej beznadziejności. To moje miasto i właśnie dlatego pamiętam o dramacie sprzed 80 lat.