Oblicza korupcji
Korupcja jest przestępstwem, od dawna też wiadomo, że to poważny problem
społeczny. Ale czy jest grzechem? Papież Franciszek mówi, że tak, i wielokrotnie
w swych wystąpieniach wzywał do walki z plagą korupcji, podkreślając, że uderza ona
przede wszystkim w ludzi biednych.
MARIA WANKE-JERIE
Wrocław
Określenie „korupcja” wywodzi się od łacińskiego corrumpere, co oznacza ‘łamać’ lub ‘psuć’. Angielskie corruption, według Słownika wyrazów obcych, to: ‘zepsucie’, ‘demoralizacja’, ‘rozkład społeczny’, ‘zgnilizna’, ‘przekupstwo’, ‘łapownictwo’, ‘sprzedajność’. Każde z tych znaczeń ma wydźwięk jednoznacznie negatywny. Korupcja prowadzi do marnotrawienia środków publicznych, narusza zasadę wolnej konkurencji, pozwala na realizację partykularnych interesów wbrew prawu i dobru ogólnemu, a także szkodzi gospodarce, ogranicza inwestycje, hamuje rozwój, skutkuje podejmowaniem złych decyzji alokacyjnych i ma destrukcyjny wpływ na stosunki międzyludzkie oraz funkcjonowanie państwa. Występuje najczęściej na styku sfery publicznej i prywatnej, ale – jak mówi Papież – wszyscy stoimy wobec pokusy korupcji, ponieważ to grzech na wyciągnięcie ręki.
W czasach PRL
W warunkach gospodarki centralnie sterowanej powszechne były reglamentacja dóbr konsumpcyjnych oraz permanentny niedobór towarów. Obowiązywała wówczas kultura nieformalnego załatwiania wszystkiego: przydziału na mieszkanie, miejsca w szpitalu czy na studiach, talonów na samochód, pralkę, meblościankę itp. Ten przydział czy talon oznaczał dopiero miejsce w kolejce po zakup określonego dobra. Reglamentowano podstawowe artykuły spożywcze: mięso, cukier, mąkę, kaszę, kawę, czekoladę czy alkohol, a także benzynę, papierosy, ubrania dla dzieci i buty dla dorosłych. Pokusa korupcji była ogromna, a akceptacja dla niej – powszechna. Pamiętam, jak w latach 80. udzielałam za darmo korepetycji z matematyki maturzystce, której matka pracowała jako kierowniczka sklepu mięsnego. No może nie całkiem za darmo, ponieważ jej mama nasze kartki na mięso realizowała w ten sposób, że zostawiała przeznaczony dla mnie towar pod ladą, a ja przychodziłam tuż przed zamknięciem sklepu, płaciłam, odbierając to, co na mnie czekało. Gdy dziś to wspominam, jestem pewna, że czułabym przykrość, gdybym popatrzyła w oczy tej osobie, która jako pierwsza nic nie dostała. Czy to była korupcja? Oczywiście, choć usługi świadczono bezgotówkowo.
Z okresu komunizmu wyszliśmy więc jako społeczeństwo nie tylko biedne, lecz także zdemoralizowane. Zjawiskom korupcyjnym towarzyszył całkowity brak poszanowania dla własności publicznej. Wyniesienia z pracy na przykład papieru maszynowego, który potem służył do powielania nielegalnych wydawnictw, nie tylko nie postrzegano jako czegoś nagannego, ale wręcz uznawano je za chwalebne. Przejście do gospodarki rynkowej odbywało się stopniowo, nie istniała żadna wyraźna granica, która jednoznacznie oddzielałaby okres komunizmu od wolnej Polski. Ewolucja zamiast rewolucji pozwoliła na odejście od komunizmu bez daniny krwi, ale miało to swoją wymierną cenę. Jednym ze społecznych kosztów transformacji była korupcja.
W wolnej Polsce
Przekupstwo nie należało zatem do zjawisk nieznanych, ale skala i rozmiar, które przybrało w III Rzeczypospolitej, zaczęły wywoływać sprzeciw społeczeństwa. Korupcję – wykorzystywanie funkcji publicznych do osiągania korzyści prywatnych – uznano za jedną z głównych przyczyn degradacji życia publicznego i gospodarczego. W raporcie Transparency International za 2000 r. na 99 ocenianych państw Polska znalazła się na 44. miejscu jako kraj o wysokim stopniu skorumpowania.
W analogicznym raporcie za rok 2004 znalazła się na pozycji 67. jako najbardziej skorumpowane państwo członkowskie Unii Europejskiej.
Znamienne, że powszechnie negatywnie oceniano łapownictwo bierne, czyli przyjmowanie przez osobę pełniącą funkcję publiczną korzyści majątkowych lub ich obietnic. Łapownictwo czynne, czyli wręczanie łapówki, na ogół w mniejszym lub większym stopniu usprawiedliwiano sytuacją. Pamiętam znajomego, człowieka zasadniczego i zdecydowanego wroga korupcji, który w szczególnej sytuacji wręczył łapówkę. Miał nowotwór prostaty, a znaczny stopień zaawansowania choroby groził przerzutami. „Gdy miałem perspektywę umierania w bólu, którego nie uśmierzają żadne środki, ponieważ rak prostaty daje najczęściej przerzuty do kręgosłupa, a termin operacji dostałem za kilkanaście miesięcy, złamałem się” – usprawiedliwiał się. Dla innego kategorycznego przeciwnika łapownictwa tę granicę, wyznaczyła groźba powołania do wojska syna kończącego studia. „Przecież to całkowicie zniszczyłoby mu życie” – usłyszałam argument. Ktoś inny złamał się, gdy jakaś administracyjna decyzja uniemożliwiała rozpoczęcie działalności gospodarczej. A jaką pokusą były zamówienia sprzętu czy usług w jednostkach państwowych!
Procesy prywatyzacyjne także stały się obszarem nadużyć. Narastanie zjawisk korupcyjnych i częste wykorzystywanie funkcji publicznych do osiągania prywatnych korzyści uświadomiły społeczeństwu, że przeciwdziałanie korupcji powinno być jednym z najważniejszych zadań aparatu państwa. Z jednej strony należało zidentyfikować obszary najbardziej zagrożone korupcją, z drugiej zaś – podjąć walkę z korupcją w drodze represji karnych. Centralne Biuro Antykorupcyjne – jako organ wyspecjalizowany w jej zwalczaniu oraz koordynujący działania innych służb w tym zakresie – powstało w konsensusie, uzyskując poparcie wszystkich sił politycznych w Polsce. Towarzysząca temu debata powoli zmieniała nastawienie społeczne. Wyniesiona z okresu komunizmu powszechna akceptacja dla łapownictwa, przynajmniej czynnego, zaczęła słabnąć. Utrwalało się przekonanie, że korupcja to forma oszustwa i to zarówno wręczający łapówkę, jak i przyjmujący korzyść materialną otrzymują nienależne im dobra – kosztem tych, którym one się należały.
Uczyć trzeba od małego
Kształtowanie postaw antykorupcyjnych to nic innego, jak wpajanie zasad uczciwości. Trzeba to robić od najwcześniejszych lat. Dziecko przywykłe do tego, że mama lub tata odrobią za nie lekcje, napiszą wypracowanie, wystawią zaświadczenie o chorobie, choć to tylko ucieczka przed sprawdzianem, od małego uczy się oszukiwania. Istnieje też ścisła korelacja między przyzwoleniem na ściąganie a poziomem korupcji w danym kraju. To jest logiczne, ponieważ jedno i drugie jest oszustwem o podobnym charakterze. Czym jest bowiem ściąganie na przykład na maturze? To również uzyskanie nienależnej korzyści w postaci punktów, które uprawniają potem do zajęcia wyższego miejsca na liście rankingowej przy ubieganiu się o przyjęcie na studia. Ktoś, kto nie powinien się tam dostać, zajmuje miejsce komuś, komu to się należało. Warto uświadomić sobie, że nie chodzi tu o jakiś moralny perfekcjonizm czy pięknoduchostwo. To jest krzywda. Czyjaś krzywda. Ma ona twarz konkretnego człowieka, jak mówi Papież.