
KS ANDRZEJ DRAGUŁA
Zielona Góra
Artysta w poszukiwaniu Jezusa
Chyba wszyscy, którzy choć trochę interesują się kinem, znają Martina Scorsesego – wybitnego amerykańskiego reżysera o włoskich korzeniach. Środowisko ludzi wierzących kojarzy go z Ostatnim kuszeniem Chrystusa, z którego powodu na długie lata przylgnęła do artysty opinia skandalisty. Drugim filmem zauważonym przez chrześcijańską opinię publiczną było Milczenie, historia męczenników jezuickich z XVII-wiecznej Japonii. Tę produkcję przyjęto z kolei z entuzjazmem, uznając, że to film na wskroś katolicki. Kim więc jest Scorsese: skandalistą czy reżyserem religijnym?
Niedawno ukazało się polskie tłumaczenie książki Dialogi o wierze, która jest zapisem rozmów przeprowadzonych przez Antonia Spadara z Martinem Scorsesem. Urodził się on i wychował w rodzinie katolickiej, co bardzo mocno naznaczyło jego życie. Był ministrantem, a jedną z najbardziej znaczących postaci jego młodości był ksiądz. „Ksiądz Principe – wspomina Scorsese – sprawił, że otworzyliśmy się na świat. Pomagał nam chłonąć muzykę. Kochał kino i doradzał, na co warto iść. I miał rację. Także z moralnego punktu widzenia, ponieważ nas kształtowały uliczne lekcje starego świata, a on dawał im przeciwwagę w postaci kultury. Nauczył nas myśleć w nowy sposób”. Również Martin początkowo myślał o wyborze kapłaństwa, szybko jednak zrozumiał, że to nie jest jego droga.
Scorsesego zawsze intrygowała ludzka strona życia Jezusa i Jego fascynacja ludźmi odrzuconymi. Reżyser tak wyjaśnia zamysł filmu: „Ten film chciałem nakręcić dla ludzi, którzy mówią: «Jestem pijakiem, jestem narkomanem, jestem prostytutką, jestem zły i bez serca, w moim życiu jest pustka i nie mam nic do zaoferowania, nie zasługuję na miłość, Jezus nie mógłby mnie kochać». Takiego Jezusa chciałem dla nich. I takie było moje podejście w Ostatnim kuszeniu Chrystusa”.
Ten artystyczny zamysł reżyser nazywa „bezpośredniością Jezusa”. Można by powiedzieć, że jest to coś na kształt duchowej obsesji artysty. „Bezpośredniość Jezusa… Ilekroć starałem się ją wyrazić w rozmowach lub wykładach, a jeszcze poważniej w moich filmach, odkrywałem, że wielu ludzi wokół mnie nie było na nią gotowych lub jej nie akceptowało. Rzecz w tym, że szukałem bezpośredniości Jezusa tu i teraz, i nie jako pięknej, doskonałej figury, jak kościelny budynek, bazylika czy mała kaplica. Jezus nie tylko tam jest obecny. Jezus jest z nami zawsze. Ale jak to wyrazić?”.
Scorsese przyznaje, że wciąż nosi się z zamiarem zrobienia filmu o Jezusie. Książka zawiera nawet szkic scenariusza, choć reżyser dodaje, że teraz ma inny pomysł. Jedno jest pewne – jego artystyczne poszukiwanie jest jednocześnie drogą duchową, co ukazuje, reinterpretując własne filmy i wyjaśniając, ile w nich zaszyfrowanego Boga.