
O. OSKAR MACIACZYK OFM
Wrocław
Szkoła słuchania
Marzy mi się szkoła słuchania, taka dla wszystkich. Wchodzę do Internetu i wyszukuję: „szkoła mówców” – pozycji bez liku. Piszę: „szkoła wystąpień publicznych” – jeszcze więcej. Próbuję ponownie: „jak nauczyć się przekonywać swoich rozmówców” – do wyboru, do koloru. Wywołałem też hasło „szkoła słuchania”. Bez zaglądania można było się domyśleć. W pewnym stopniu słuchania uczą się spowiednicy, kierownicy duchowi, psychoterapeuci. W niejednym przypadku i tu pozostaje wiele do życzenia. Jednak ja mam na myśli nie zawodowe słuchanie, ale takie powszechne. Dzisiaj wielu ma coś do powiedzenia i chce skomentować, sprowokować, do czegoś przekonać. Wielu też próbuje przebić się przez potok słów w tłumie, o czymś opowiedzieć, wygadać się, wykrzyczeć coś i zostać zrozumianym. To nie jest tak, że do nas nic nie trafia. Jesteśmy w stanie przyjąć znacznie większą ilość obrazów i dźwięków, aniżeli dzieje się to przy już obecnym natężeniu. Słyszymy, ale czy słuchamy? Słyszeć i słuchać w kontekście owego problemu to nie to samo. Słyszenia nikt nas nie musi uczyć. Słuchanie natomiast jest sztuką o wiele bardziej skomplikowaną.
Słuchanie ma wymiar teologiczny. Pierwszym nauczycielem słuchania jest sam Bóg. On jako pierwszy dzieli się sobą. Swoim słowem stwarza, wyraża niejako siebie. Stwarzając, komunikuje. Doświadczając tego, co stworzone, nie jesteśmy tylko biorcami owej rzeczywistości, jakby konsumentami, eksploratorami stworzenia, ale odkrywającymi Tego, który siebie przed nami otwiera. Odkrył to przed wiekami św. Franciszek z Asyżu, którego duchowość w tym kontekście została nieco spłycona, a mogłaby stać się jednym z filarów szkoły słuchania, a nie tylko słyszenia. Gdyby źródłem jego zachwytu miały być tylko roślinki, ptaszki i kamyczki, to mógłby być mistrzem słyszenia.
Kiedy słuchamy opowieści drugiego człowieka, wchodzimy w jego świat. To, co jest w jego głowie, jego pamięci, jego wewnętrznym świecie, w przedziwny sposób wykluwa się i staje się również naszym światem. Samo słowo „komunikacja” przecież rozumiane jest jako uczynienie wspólnym tego, co jest we mnie, co przeżywam, czym żyję, czym się zachwycam, o czym myślę, jakie mam przekonania. Komunikuję, ponieważ chcę się tym podzielić, chcę uczynić to wspólnym. Na pewno samo słyszenie nie uczyni temu zadość. Sztuka słuchania pozwala odkryć drugiego człowieka, mimo że znam go od lat.
Fascynujące jest to, co wydarzyło się w drodze do Emaus. Przecież zmartwychwstały Chrystus tyle wiedział, tyle miał do powiedzenia. Przystąpił do tych zakłopotanych uczniów i słuchał. Chrystusie, chcemy Ci dzisiaj doradzić. Po co tracić czas na słuchanie tych, którzy tak mało wiedzą i rozumieją?! Przecież to Ty wszystko wiesz! Przerwij im! Szkoda czasu! Od razu im wytłumacz, kim jesteś i co się stało.