Pan Bóg ma swoje sposoby
W spotkaniach presynodalnych biorą udział osoby aktywne i bardziej zaangażowane
w życie Kościoła. Czy znajdą one właściwą odpowiedź na współczesne problemy
także pozostałych wiernych?
MAŁGORZATA WANKE-JAKUBOWSKA
Wrocław

Koronacja Najświętszej Maryi Panny – Gregorio Lazzarini,
XVII–XVIII w., katedra w Padwie, Włochy
DIDIER DESCOUENS/WIKIMEDIA COMMONS CC BY-SA 4.0
Panie Jezu Chryste, daj nam usłyszeć Twój głos i jak Maryja czynić wszystko, co powiesz…” – słowa tej pięknej modlitwy za synod rozbrzmiewają od września ubiegłego roku we wszystkich kościołach. Tym wezwaniem rozpoczynały się też comiesięczne spotkania zespołów presynodalnych na parafialnym poziomie, zarówno w pierwszych miesiącach, gdy dzielono się słowem Bożym, jak i później na etapie rozeznawania i formułowania odpowiedzi na opracowane przez sekretariat synodu pytania.
W parafii św. Faustyny, do której należę, w zespole presynodalnym jest około dwudziestu osób i są to w większości ci sami ludzie, którzy tworzyli grupę synodalną podczas parafialnego etapu synodu o synodalności. Grupa ta spotykała się regularnie także po przygotowaniu syntezy i odnalazła się w nowej, dość podobnej formule spotkań presynodalnych. Podczas swobodnych rozmów towarzyszących agapie odbywającej się po merytorycznej i modlitewnej części spotkania, uczestnicy mieli okazję bliżej się poznać oraz podzielić swoimi opiniami i doświadczeniami. Zawsze zaś, co ważne, brał w tych spotkaniach udział ksiądz proboszcz.
Przedstawiciele parafialnych zespołów presynodalnych uczestniczyli też w comiesięcznych spotkaniach rejonowych, skupiających parafie dwóch lub trzech dekanatów. W rejonie, do którego należy parafia św. Faustyny, brało w nich udział około dwustu osób, na przemian w katedrze i w kościele Świętej Rodziny.
Diecezjalnymi rekolekcjami nazwał przygotowania do Synodu Archidiecezji Wrocławskiej bp Maciej Małyga, który skupił wokół siebie młodzieżową grupę presynodalną. Wśród osób uczestniczących w przygotowaniach do synodu nastąpiło wyraźne ożywienie i pogłębienie wiary oraz zacieśnienie wspólnotowych więzi, a więc jeden z deklarowanych celów, polegający na „doświadczeniu spotkania Boga we wspólnocie Ludu Bożego”, już przed synodem został osiągnięty. Mam natomiast wątpliwości, czy w elitarnym gronie aktywnych, bardziej wyrobionych i zaangażowanych w Kościele będzie można skutecznie dokonać „rozeznania, przemyślenia i przeorganizowania kształtu struktur kościelnych dla odnowy wiary i owocnej misji”, a także „zarysowania wizji życia Kościoła, która pozwoli wyprzedzać nadchodzące wydarzenia i nie działać reaktywnie”. Czy wczytując się w teksty listów do Kościołów z Apokalipsy św. Jana, znajdą oni właściwą odpowiedź na współczesne problemy? Czy przebywając w swoim wąskim gronie aktywnych i zaangażowanych, nie będzie można ulec złudzeniu, że z kondycją Kościoła jest lepiej, niż jest w istocie?
Wszak ożywienie i pogłębienie wiary na skutek przygotowań do synodu dotyczy znikomego odsetka wiernych, ponieważ przeważająca większość pozostaje bierna, niewiele o synodzie wie i zapewne nawet nie chce wiedzieć. Czy tych wiernych też „dotknie” odmawiana po każdej Mszy św. modlitwa o odnowę życia w Kościele? Wierzę, że Pan Bóg ma swoje sposoby, ale czy archidiecezjalny synod da właściwą odpowiedź? To pytanie pozostawiam otwarte.