Z pamiętnika pluszowego Mnicha

GIENEK, FRYDERYK I ZAZDROŚĆ

ILUSTRACJA MWM

Gienek siedział przy stole i przeglądał materiały katechetyczne. Szukał czegoś ciekawego na lekcję religii, na której mieli omawiać sakramet spowiedzi. W pewnym momencje drzwi otworzyły się cicho i do pokoju wślizgnął się bez słowa Fryderyk.
– Co się stało, przyjacielu? – zapytał Pluszowy Mnich.
– A co się miało stać? – odburknął Freddy.
– Musiało się coś wydarzyć, ponieważ nie jest w twoim zwyczaju wchodzenie do pokoju bez słowa, śmiechu lub czegokolwiek.
– Stało się to, co się miało stać, choć może i lepiej byłoby, gdyby się nie stało. Ale skoro mi się nic nie stało, to chyba dobrze, co? – Szop próbował wykręcić się od bezpośredniej odpowiedzi.
– Teraz już wiem na pewno, że coś nieprzyjemnego miało miejsce. Jesteś bardzo niezadowolony i chociaż wiesz, że nie powinieneś, próbujesz ukryć, co się stało. – Gieniek próbował kontynuować rozmowę.
– Widzę, że nie dasz mi spokoju, aż ci nie opowiem. – Freddy był coraz bardziej rozgoryczony.
– Przepraszam, nie tak to miało zabrzmieć. Nie jestem wcale wścibski, tylko znam ciebie dość dobrze i wiem, że stało się coś smutnego. Chcę ci po prostu pomóc.
– No dobrze. – Szop Pracz się poddał. – To było tak… Graliśmy jak zwykle w piłkę na sali i było fajnie, bo wygraliśmy. Potem siedliśmy sobie na ławce i napiliśmy się wody, przegryźliśmy małe co nieco. Następnie ktoś rzucił hasło, żeby zagrać w warcaby. No to pograliśmy w warcaby i też mi się podobało, bo wygrałem. Później chłopaki powiedzieli, że chcą grać w kosza, więc wybrali drużynę. Ja tam w kosza to nie gram, bo jestem za mały. Chciałbym grać, ale nawet jak mnie wybrali do drużyny, to przecież w kosza się gra po pięciu, więc siedziałem na ławce prawie cały mecz, ponieważ wchodziłem tylko na zmiany. No i choć nasi wygrali, i wszyscy się cieszyli, nawet ci, którzy przegrali, bo był dobry mecz, ale mnie to wcale nie cieszyło.

– Czemu cię nie cieszyło? Przecież wygraliście – zapytał zdziwiony Mnich.
– Ale ja bym chciał, żebym lepiej grał, był wyższy, taki jak Waldek, i trafiał z każdej pozycji, jak Jasiek. No a że nie jestem, to mi jest przykro.
– Rozumiem. Ale czemu im zazdrościsz? Przecież powinieneś się cieszyć z tego, że masz swoje zdolności, których z kolei oni nie mają.
– Ale gdy ktoś dobrze gra w kosza, to go wszyscy lubią! – zawył Szop.
– Ale przecież ciebie też wszyscy lubią, bo jesteś fajnym szopem praczem i robisz całą masę dobrych rzeczy – Gienek próbował przekonać przyjaciela. – Zazdrość to jeden z najgłupszych grzechów, ponieważ nie dość, że nie masz tego, czego innym zazdrościsz, to jeszcze jest ci źle i złościsz się z tego powodu, że inni mają, a ta złość wcale ci nie pomaga i nie daje ci radości.
– To prawda. W sumie to faktycznie jest głupie… – Freddy zastanowił się przez moment.
– A powiem ci jeszcze – dodał Mnich – że w Liście do Hebrajczyków jest napisane: „Zadowalajcie się tym, co macie. Sam Bóg bowiem powiedział: Nie opuszczę cię ani nie pozostawię”! Przecież Bóg nas kocha takimi, jakimi jesteśmy, i dał nam takie, a nie inne cechy, takie zdolności, ale też takie sytuacje, dlatego że wie, iż to one są nam potrzebne. Więc nie ma co narzekać, że nasze życie jest takie, a życie innych jest inne, tylko trzeba cieszyć się z tego, co Pan Bóg nam przygotował!
– Czyli nie mam co się martwić, że nie jestem koszykarzem, tylko powinienem cieszyć się z tego, że mam inne dobre cechy? – zapytał Szop.
– I cieszyć się z tego, że Bóg dał ci te dobre cechy! – powiedział z uśmiechem Gienek.

KS. PIOTR NARKIEWICZ