
MARTA WILCZYŃSKA
Środa Śląska
Własne gniazdo
Tym razem będzie o dziennikarstwie. Jeszcze niedawno powszechnie wiadomo było, że jest taka grupa mediów, która o Kościele czy jego ludziach za każdym razem pisze krytycznie, nieprzychylnie. Można by nawet stworzyć taką nieformalną listę tytułów. Od jakiegoś czasu to się zmieniło. To znaczy nieformalna grupa ma się dobrze, wciąż sięga po kościelne sensacje, ale wśród autorów krytycznych znajdują się też dziennikarze katoliccy, komentujący trudne dla Kościoła wydarzenia. Pewnie niektórzy przytoczyliby wobec nich przysłowie, że zły to ptak, co własne gniazdo kala. Jednak ja chcę pójść w zupełnie inną stronę. Czy jeśli gniazdo jest już skalane, to mamy udawać, że nic się nie stało? Zatykać nos, żeby nie czuć smrodu? Zamykać oczy, żeby nie widzieć bałaganu? Pisklęta już trochę podrosły, a i gniazdo się zmienia. Myślę, że te teksty – przynajmniej te, które czytałam – są raczej wyrazem troski o Kościół niż chęci Jego pogrążenia; są próbą obiektywnego spojrzenia, ale pełnego miłości, gdyż spoglądający wciąż są częścią Mistycznego Ciała Chrystusa! Nie patrzą z perspektywy innej gałęzi, lecz wciąż siedzą w tym gnieździe i chcą je tworzyć.
Tak też rozumiem konstruktywną krytykę. Przecież, o ile fundament – Chrystus – jest niezmienny i niezawodny, to jako ludzie jesteśmy absolutnie omylni, grzeszni, błądzący… Dobrze, że także w mediach katolickich są osoby, które potrafią o tym mówić wprost, nie udając, że nic się nie stało – o tym, że coś się wydarzyło, i tak będą informować inni.
I jeszcze jedno. Wie Ksiądz, po lekturze jednego z takich krytycznych tekstów pomyślałam, że jeśli osoby decyzyjne w Kościele uważają, że media katolickie będą informować jedynie o parafialnych wydarzeniach, a o tych trudnych milczeć, to najwyższy czas, żeby zmieniły zdanie. Gniazdo jest po ludzku skalane, ale dopóki w nim żyjemy, jesteśmy wszyscy odpowiedzialni za regularne porządki. Pod dywanami i w szafach też.

