Z pamiętnika pluszowego Mnicha

ILUSTRACJA MWM

GIENEK, FRYDERYK I NIESPRAWIEDLIWY SĄSIAD

Było wtorkowe popołudnie i Gienek właśnie kończył sprzątanie kuchni, gdy z podwórka dobiegły go krzyki:
– Ja ci zaraz dam, łobuzie! – gromki głos sąsiada z naprzeciwka był dobrze rozpoznawalny.
– Ale ja przecież… – dał się słyszeć płaczliwy głos Fryderyka.
– Proszę pana, to wcale nie tak…, bo on wcale, że nie…, ale było tak, że ten… – dołączyły się inne głosy, wśród których Gienek rozpoznał Krzysia i Dominika, dwóch sympatycznych braci, którzy mieszkali przy tej samej ulicy, przy której znajdowała się plebania.
Po chwili Freddy wparował z hukiem przez frontowe drzwi. Na jego pyszczku widać było mieszaninę gniewu, rozczarowania, smutku i… czekolady zmieszanej ze łzami.
– Na litość! Co się stało? – wykrzyknął pluszowy Mnich.
Odpowiedziało mu tylko wycie i szlochanie Szopa Pracza.
– To niesprawiedliwe! Niesprawiedliwe! Tak nie wolno! – zrozpaczony Fryderyk wślizgnął się pod szafę, zwinął w kłębek i popłakiwał.
Przez dłuższą chwilę Gienkowi nie udało się wyciągnąć od przyjaciela żadnych informacji. Dopiero po dobrych 15 minutach Fryderyk wysunął nos spod szafy i szepnął: – zemszczę się.
– Drogi Fryderyku – zaczął łagodnym głosem Mnich – rozumiem, że stało się coś bardzo smutnego. Czy byłbyś skłonny wyjaśnić mi całą sytuację?
– Zemszczę się – powtórzył Szop, tym razem głośniej. – Takie coś mu przygotuję, że zapamięta na zawsze.
– Ejże, ejże – zaprotestował Gienek – zemsta nie jest tym, czym się kieruje chrześcijanin. Opowiedz mi, co cię spotkało i skąd ta czekolada na twoim pyszczku.
– Ech… nie zrozumiesz…
– Ale mogę chociaż spróbować na początek.
– No bo… bawiliśmy się z chłopakami w berka rzucanego. Goniący ma piłkę i rzuca, a jak trafi, to trafiony staje się goniącym. No i było fajnie. I przybiegł Zygi, wiesz, syn sąsiada. Właśnie jadł lody czekoladowe i zaczął się z nas śmiać, że co to za głupia zabawa. Chłopaki krzyknęli, że jak nie chce, to przecież nie musi się z nami bawić. A on na to, że my go chcemy bić i że on się poskarży tacie, a my na to, że wcale nie, a on wtedy rzucił we mnie lodami i trafił mnie w nos.

Zabolało mnie, bo lody zimne, a on wrzask, że szkodnik mu ukradł lody. I wybiegł jego tato i… resztę już słyszałeś…
– Oj, no to bardzo mi przykro – Gienek pogłaskał Fryderyka po głowie.
– Na pewno tak, jak zrobił Zygi, to nie wolno robić.
– I teraz myślę, że bym bardzo chciał zrobić mu to i owo….
– Ale wiesz, że Pan Jezus by się z tobą nie zgodził…
– No i dlatego właśnie płaczę! – zawył znowu Szop. – To niesprawiedliwe. Wszyscy widzieli, że ja mu nic nie zrobiłem, że to on rzucił we mnie lodami. Nie, że ja mu je ukradłem. Przecież ja nigdy nikomu nic nie ukradłem. Nawet tydzień temu, jak Zygiemu spadł łańcuch z roweru, to ja pierwszy pobiegłem mu pomóc naprawić. I jak kiedyś ci z 5 klasy rzucali w niego kulkami, to właśnie ja im mówiłem, żeby przestali, bo to niefajne. A on tak mi się odpłacił.
– No widzisz. Tak czasem jest, że się dzieje nam niesprawiedliwość. Tak, jak król Dawid, który miał kilka takich historii, gdzie mógł się zemścić, ale zostawił wymierzenie sprawiedliwości Panu Bogu.
– A Pan Bóg przebaczył… – pokiwał głową Szop.
– Tak. Choć to akurat w tamtej historii było trochę bardziej skomplikowane.
– Ale czy to znaczy, że mam się zgadzać na niesprawiedliwość?
– Nie – pokręcił głową Gienek – zawsze mamy mówić, jak jest, a także stawać w obronie pokrzywdzonych. Ale Pan Jezus nigdy się nie mścił za to, co mu zrobiliśmy i przebaczał tym, którzy robili źle. Dlatego myślę, że powinniśmy, zamiast myśleć o tym, jak dokuczyć niesprawiedliwemu sąsiadowi, pomyśleć, jak dojść z nim do porozumienia. Może na przykład…
– Może na przykład zaprosimy ich na czekoladowe lody i na spokojnie wytłumaczymy całą sytuację na zimno! – podsumował Freddy.
– Ooo! To rzeczywiście heroiczne. Najpierw jednak pomódl się bardzo mocno, żeby ci Pan Bóg dał Ducha przebaczenia. Żebyś całej sytuacji jeszcze bardziej nie rozgrzał – zaśmiał się mnich.

KS. PIOTR NARKIEWICZ