MAŁŻEŃSTWO (NIE)DOSKONAŁE
Da amorem
Podróż służbowa do Danii pozostawiła w nas wiele zapamiętanych obrazów,
niemało refleksji i trochę – trzeba to przyznać – obaw.
AMELIA I DOMINIK GOLEMOWIE
Wrocław

MANFRED ANTRANIAS ZIMMER/PIXABAY.COM
Kraj kojarzony z Andersenem, pięknymi wyspami, klockami Lego, Gangiem Olsena, świetnym systemem szkolnictwa i wyjątkowo „troskliwą” opieką socjalną, ale i znacząco wysokimi podatkami bez wątpienia zaprasza do odwiedzin swymi urokami. W rozmowach z mieszkańcami tego kraju odsłaniają się również inne duńskie oblicza. Duńczycy mają znakomicie rozwinięty pakiet socjalny. Jego ceną jest jednak samotność. Pracujący w domu pomocy Duńczyk opowiedział nam historię pogrzebu pewnej Dunki. Na jej pogrzebie nie było nikogo spoza placówki, nawet jej córki mieszkającej przy sąsiedniej ulicy, która z poczuciem troski jakiś czas wcześniej powierzyła opiekę nad mamą temu ośrodkowi. Inny obraz przywołany przez tego pracownika opisywał przykładową, typową rodzinę: rodzice, dwójka dzieci, szkoła, praca, dom… W tym domu każdy ma swój pokój, gdzie spędza większość czasu, a w nim swój komputer i telewizor. Jedyne wspólne pomieszczenie, gdzie mają szansę spotkać się domownicy, członkowie rodziny, to kuchnia. Tych spotkań jednak nie ma. Każdy tylko przychodzi, coś tam upoluje w lodówce, coś sobie przyrządzi i znika w swoim pokoju. „Staliśmy się krajem samotnych ludzi, nawet w rodzinach” – spuentował nasz rozmówca.
Z westchnieniem przed laty spoglądaliśmy na zachodnie kraje, gdzie już dawno istniało tak wiele narzędzi wsparcia socjalnego – dodatki i zasiłki dla różnych grup społecznych, które pozwalały na wygodniejsze, a przede wszystkim na godniejsze życie. System, państwo, ubezpieczenia społeczne przejmują rolę i odpowiedzialność spoczywającą na rodzinie, na najbliższych. W imię coraz większej samodzielności, dostępności, indywidualnej niezależności zwalniamy systemowo rodzinę, bliskie sobie osoby, przyjaciół z okazywania sobie miłości i przyjaźni w uczynkach i we wzajemnym dawaniu sobie czasu. Jakiś czas temu mój przyjaciel zaproponował: „Przyjdźcie dziś wieczorem do nas, to spokojnie porozmawiamy przy herbacie”.
Odpowiedziałem, że dziś niestety nie mam czasu, na co usłyszałem: „Nie mów, że nie masz czasu. Powiedz otwarcie, że nie masz go dzisiaj dla mnie. Czasu każdy ma codziennie tyle samo”. Innym razem ten sam przyjaciel podzielił się spostrzeżeniem językowym, że małżeństwo jest jak małża. Składa się z dwóch ściśle przyległych do siebie muszli, ale dopiero, gdy się otworzy na świat, na innych ludzi, to mamy szansę dostrzec piękno perły tego małżeństwa.
W Karcie Praw Rodziny przedłożonej przez Stolicę Apostolską w 1983 r., w art. 9 znajdujemy: „Rodziny mają prawo spodziewać się, że społeczeństwo, przewidując ich potrzeby, zapewni im pomoc w nadzwyczajnych wypadkach, takich jak: przedwczesna śmierć jednego lub obojga rodziców, opuszczenie rodziny przez jednego z małżonków, w razie wypadku, choroby czy inwalidztwa, w razie bezrobocia lub wtedy, gdy rodzina musi ponosić dodatkowe ciężary związane ze starością, niedorozwojem fizycznym czy umysłowym któregoś ze swych członków, czy też w związku z wychowywaniem dzieci”. Będąc rodziną, małżeństwem, mamy prawo oczekiwać od społeczeństwa, niekoniecznie od państwa czy ustroju, że otrzymamy odpowiednie wsparcie w potrzebie. Stanowimy jednocześnie fundament tego społeczeństwa. Naszą powinnością jest zatem dostrzeganie tych potrzeb pośród osób, z którymi zostaliśmy powołani do życia w jednym czasie, kraju, osiedlu czy wiosce, w jednym domu. Ta myśl to trochę parafraza fragmentu przemówienia J.F. Kennedy’ego zawartego w słowach „Nie pytaj, co twój kraj może zrobić dla ciebie, zapytaj, co ty możesz zrobić dla swojego kraju”. Na uzupełnienie przywołamy często cytowany fragment poezji ks. Jana Twardowskiego o koniecznym pośpiechu w kochaniu tak szybko odchodzących ludzi. Idąc dalej za tą myślą, warto, w imię niemarnowania danego nam czasu, zastąpić w naszej codzienności starożytną dewizę o chwytaniu dnia (carpe diem) słowami da amorem (dawaj miłość). Niech to będzie miarą dobrego wykorzystania życia w Kościele, w rodzinie i w małżeństwie.