„WIEM, KOMU UWIERZYŁEM” (2 TM 1,12)
Apologia na dzień powszedni
Kryzysy religii i kryzysy rozumu
„Siła rozumu jest niszcząca dla chrześcijaństwa. Wraz z jej wzrostem wiara traci grunt pod nogami”.
Wręcz przeciwnie. To siła rozumu czyni chrześcijaństwo pociągającym,
a wraz ze słabością rozumu słabnie chrześcijaństwo.
BP MACIEJ MAŁYGA

Niegdyś siła rozumu wprowadziła w kryzys religie pogańskie.
Dziś słabość rozumu wprowadza w kryzys religię prawdziwą
JANKO FERLIČ/UNSPLASH.COM
Świat poszedł za Jezusem (por. J 12, 19) w epoce, gdy człowiek, rozbudzony pytaniem o prawdę, przeżywał głębokie zwątpienie w sens pogańskich religii.
Prawda, czyli kryzys religii
Dlaczego chrześcijaństwo okazało się tak pociągające dla starożytnych? Odpowiedź nie jest polityczna (interesy cesarza Konstantyna Wielkiego) czy kulturowa lub ekonomiczna (ciężko tu o dobre przykłady), lecz najpierw religijna. Rzymsko-hellenistyczny świat od wieków pogrążał się w coraz większym religijnym kryzysie, a przyczyną tego było pytanie rozumu o prawdę. Po epoce naiwnej pobożności pojawił się palący problem znalezienia odpowiedzi na pytanie, czy mity odpowiadają rzeczywistości. Odpowiedź była jasna – prawdziwy Bóg musi być zupełnie odmienny od bogów mitów i polityki.
Pogański kapłan po pracy
Rzymski pontifex maximus, główny kapłan pogańskich religii, Gajusz Aureliusz Cotta (124–73 r. przed Chr.), drobiazgowo przestrzegał zasad kultu. Kiedy jednak, jak przekazuje Cyceron, Cotta po wypełnieniu kapłańskiego rzemiosła wracał do swych czterech ścian, to poruszany pytaniem o prawdę, sam wątpił w istnienie bogów, którym przed chwilą oddawał cześć (Chr. Gnilka, Chrêsis). To wymowna ilustracja szerokiego problemu: dla jednych oficjalna religia stała się teatrem, udawaniem, koniecznym dla funkcjonowania państwa, polityką, ale w rzeczywistości kłamstwem; dla innych była przymusem, zabobonem lub przyzwyczajeniem. Nie wiązała się z prawdą, Bogiem i zbawieniem. Nic dziwnego, że łacińskie pojęcie „religia” było przez wspomnianego Cycerona tłumaczone jako skrupulatne przestrzeganie tradycyjnego kultu (od relegare). Natomiast w myśleniu chrześcijan taka interpretacja zupełnie sprzeciwiała się istocie tego, co rozumieli jako prawdziwą religię, w której chodziło o przyjaźń z Bogiem, a nie przepisy kultowe. Dlatego Laktancjusz wywiódł pojęcie religii od religare, co znaczy „ponownie wiązać” – religia to nawiązanie więzi człowieka i Boga („Podstawy nauki Bożej”, 304–313 r.).
Filozofia spotyka Objawienie
Chrześcijanie nie poszli – i nie mogli pójść – drogą wtapiania się kolejnych bóstw w grecko-rzymski panteon. Bóg Ojciec nie stał się kolejną wersją greckiego Zeusa i rzymskiego Jupitera/ Jowisza; Jezus Chrystus nie zajął miejsca Heraklesa/Herkulesa. Bóg Ojciec był rozumiany raczej jako „Nieznany Bóg” z ateńskiego Areopagu (Dz 17, 23), zaś Jezus Chrystus jako Logos. Tłumaczy to św. Augustyn w De civitate Dei, podejmując dialog z myślą Marcusa Terrentiusa Varrona (116– 27 r. przed Chr.). Ten rzymski uczony uznawał Boga, który jest duchem i kieruje światem przez rozum i ruch; prawdziwym Bogiem nie zajmowały się jednak ani mity (poeci, teatry, pieśni), ani polityka (kapłani, państwo, kult, świątynie), lecz szukająca prawdy filozofia (theologia naturalis). W tę właśnie przestrzeń weszło chrześcijaństwo. Rozum spotkał się z Objawieniem w religii prawdziwej, gdzie Bóg jest już nie ideą, lecz Osobą (por. Józef Ratzinger, „Wiara, prawda, tolerancja”).
Kryzys rozumu
Świadkiem tego spotkania jest „List do Diogneta” (ok. 200 r.). Jego autor na początku przytacza pytania owego Diogneta. Słychać w nich echa kryzysu religii: „Jakiemu Bogu [chrześcijanie] zawierzyli? Jaki kult Mu oddają? Jak to się dzieje, że wszyscy oni pogardzają światem, a śmierć sobie lekceważą? Dlaczego nie dbają o bogów czczonych przez Hellenów ani nie przestrzegają przesądów żydowskich? Skąd się bierze ich wielka miłość wzajemna?”. I już w pierwszym kroku autor zachęca Diogneta do używania rozumu w religii: „rozpatrz, posługując się nie tylko oczami, lecz także rozumem, jaka jest w rzeczywistości istota” pogańskich bogów. W kolejnych wiekach losy relacji rozumu i religii prawdziwej toczyły się różnie. W epoce Oświecenia wydawało się, że ich drogi ostatecznie się rozeszły; rozum miał zyskać pełnoletniość i samodzielność. Tymczasem dziś to chrześcijaństwo jest jedną z ostatnich sił, które wytrwale broni możliwości rozumu w dotarciu do prawdy. Ironia losu, że chrześcijaństwo stało się „ekologicznym schronieniem dla Oświecenia” (Jean Guitton, „Mój testament filozoficzny”).
Warto: strzec się losu Cotty.