Chrześcijański imperatyw pomagania
Wspólnota Kościoła rozpoczyna swoją misję po śmierci i zmartwychwstaniu
Jezusa Chrystusa. Rozprzestrzeniając się w miastach Imperium Rzymskiego,
wykorzystuje istniejącą w nich sieć synagog żydowskich, jednak nie ogranicza
swojej misji jedynie do przedstawicieli Narodu Żydowskiego.
KS. ADAM ŁUŹNIAK
Wrocław
Ukraina. Albertyni rozdający chleb na ulicy
ARCHIWUM PKWP
Chrześcijanie szybko znajdują słuchaczy Ewangelii także w środowisku Greków, Rzymian i innych narodów zamieszkujących miejscowości basenu Morza Śródziemnego.
Jedną z charakterystycznych cech wyznawców Chrystusa jest ich miłość wzajemna i troska o bliźniego, zwłaszcza o najsłabszych i będących w potrzebie. Już listy Nowego Testamentu zawierają zachęty do troski wzajemnej (np. Hbr 13, 1-2) i o ubogich (np. Ga 2, 10). Troska o siebie nawzajem i o tych, którzy znajdują się w potrzebie, zakorzeniona jest w Ewangelii, ma swój fundament w przykazaniu miłości Boga i bliźniego, a w wielu miejscach autorzy Ewangelii kanonicznych i listów podają szczegółowe praktyczne wskazania, wynikające z tej podstawowej zasady.
Etyka filozoficzna antyku
Religijność Greków i Rzymian była religijnością obrzędów – podstawową formą kultu było składanie ofiar konkretnym bogom Panteonu, by zyskać ich przychylność lub załagodzić gniew. Słabością religii mitów był brak związanej z nimi moralności. Czytelnik literatury grecko-rzymskiej szybko uświadamia sobie, że bogowie mityczni kopiują w swoim zachowaniu cnoty i wady, heroizm i podłość przeciętnego człowieka. Etyka antyczna rozwija się, owszem, ale w oderwaniu od pobożności. Jest ona u swojego fundamentu refleksją intelektualną nad ludzką naturą i nie czerpie z relacji człowieka z bóstwem.
W konsekwencji etyka filozoficzna antyku dochodziła do różnych wniosków i do różnych wskazań dla praktycznego wymiaru życia człowieka. Niekiedy te wskazania – gdy porównuje się różnych filozofów z czasów początku Kościoła – prowadziły do diametralnie różnych wniosków. Jednak wspólną cechą charakterystyczną dla tych, którzy uprawiali filozofię w pierwszych wiekach po Chrystusie, był brak zainteresowania tym, co doczesne, w szczególności ludzkim ciałem. Traktowano je często jako „więzienie duszy”, skoro jego słabości ograniczały lotność umysłu, a przyziemne potrzeby odrywały od intelektualnego zaangażowania. Nie znajdowano dla tego, co materialne w człowieku, jakiegoś szczególnego miejsca także w wieczności. Święty Paweł przekonał się osobiście, jak wielką trudnością dla Greków było zaakceptowanie pozytywnego znaczenia ludzkiego ciała i jego roli w zbawieniu człowieka, gdy na Areopagu ateńskim dotknął tematu zmartwychwstania. Gdy usłyszeli o zmartwychwstaniu, jedni się wyśmiewali, a inni powiedzieli: „Posłuchamy cię o tym innym razem” (Dz 17, 32). Reakcja słuchaczy pokazała, jak trudno było mieszkańcom Imperium, uformowanym na ówczesnym myśleniu filozoficznym, zaakceptować fundament wiary Kościoła.
Siła chrześcijaństwa
Ewangelia jednak mimo wszystko okazała się w środowisku Imperium Rzymskiego bardzo atrakcyjna. Jej atrakcyjność i nowość jej treści wynikały m.in. z jednolitej wizji pochodzenia świata i człowieka, sensu ludzkiego życia oraz optymistycznej perspektywy życia po śmierci. Kościół zaproponował antycznemu światu moralność organicznie wypływającą z prawdy o Bogu Stwórcy, Ojcu Jezusa Chrystusa, który jest Zbawicielem całego człowieka – jego ducha, duszy i ciała. Ponadto wierzący w Chrystusa, idąc za wskazaniami Ewangelii, motywowali swoje zaangażowanie w szacunek dla drugiego człowieka miłością do Chrystusa, który jednoznacznie wskazał, że kto szanuje najmniejszych, Jego szanuje.
Chrześcijanie w praktyce dnia codziennego dawali dowody konsekwencji swego zaangażowania w służbę drugiemu człowiekowi. Ta gotowość do pomocy bliźniemu z jednej strony budziła niezrozumienie, a nawet szydercze komentarze ze strony ówczesnych autorów czy filozofów pogańskich, jak choćby Celsus. Z drugiej strony postawa otwartości na potrzeby najuboższych i najsłabszych była intrygująca i pociągała wielu ku wierze chrześcijańskiej – i nie byli to jedynie przedstawiciele klasy najuboższej. Tak postrzegana filantropia wyznawców Chrystusa budziła wiarę i była skutecznym zaproszeniem do wspólnoty także dla licznych przedstawicieli rodzin senatorskich i klasy średniej rzymskiego społeczeństwa.
Wzajemna miłość i troska o bliźniego
Literatura wczesnochrześcijańska zawiera wiele zaleceń dotyczących pomocy wzajemnej, zwłaszcza wobec osób najbardziej wrażliwych społecznie. Już Nauka Dwunastu Apostołów – pismo z drugiej połowy I w. – notuje zachętę: Daj każdemu, kto cię prosi i zwrotu się nie dopominaj, ponieważ Ojciec chce, żebyśmy z wszystkimi dzielili się naszymi własnymi darami. Szczęśliwy ten, kto daje według przykazania (n. 1, 5). Podobnie w swoim Liście do Koryntian papież Klemens pisze: Niechaj mocny troszczy się o słabego, a słaby mocnego poważa. Niechaj bogaty pomaga ubogiemu, ubogi zaś dziękuje Bogu, że dał mu kogoś, kto może zaspokoić jego potrzeby (38, 2).
Motywem podstawowym troski o bliźniego we wspólnotach chrześcijańskich była najpierw prawda o rzeczywistym Wcieleniu Syna Bożego, a następnie perspektywa zmartwychwstania, na które nadzieję mają wierzący w Tego, który umarł i zmartwychwstał – Jezusa Chrystusa.
Zainspirowani nauczaniem zanotowanym w Ewangelii św. Mateusza (por. Mt 25, 31-46), chrześcijanie od początku byli przekonani, że dzieła miłości są jedyną wartością, którą człowiek jest w stanie zabrać ze sobą na drugą stronę życia.
Praktykowanie miłości bliźniego będzie też ostatecznie podstawowym kryterium przeznaczenia człowieka do życia wiecznego z Ojcem w niebie.
O konieczności i formach pomocy
We wspólnotach chrześcijan I i II w. istniały już określone struktury pozwalające w sposób instytucjonalny zaradzać potrzebom najuboższych. Jednak troska o najuboższych i potrzebujących nie była jedynie zadaniem określonych jednostek czy wewnętrznych struktur Kościoła.
Wszyscy wierni czuli się zobowiązani do wzajemnej pomocy, zwłaszcza braciom i siostrom we wspólnocie.
Pierwszym odpowiedzialnym za ubogich był w każdym lokalnym Kościele jego biskup. Dlatego św. Ignacy Antiocheński pisze na początku II w. do biskupa Polikarpa ze Smyrny, zachęcając go: Wdów nie zaniedbuj: zaraz po Panu to ty musisz o nie się zatroszczyć (List do Polikarpa, 4, 1).
Podstawowym źródłem środków służących wzajemnemu wsparciu w obrębie wspólnoty była kolekta – zbiórka środków finansowych dokonywana w trakcie Eucharystii, spotkania całej wspólnoty w pierwszy dzień tygodnia. Św. Justyn zaświadcza o tym w swojej Apologii: A bogatsi z nas pomagają biednym (Apologia I, 67,1), mówiąc o wysiłku wspólnoty podejmowanym w celu pomocy wzajemnej.
W klimacie przekonania o bliskim powtórnym przyjściu Chrystusa, jakie towarzyszyło niektórym kręgom chrześcijan w Rzymie w połowie II w., Hermas, autor utworu zatytułowanego Pasterz, poucza swych słuchaczy: Jeśli człowiek bogaty oprze się na biedaku i będzie dawać mu wszystko, czego ten potrzebuje, może ufać, że za to, co biedakowi uczynił, znajdzie swoją zapłatę u Pana (Pasterz, 51, 5).
Sto lat po uzyskaniu wolności, na przełomie IV i V w. Kościół zmagał się z dużymi dysproporcjami, jakie towarzyszyły obecności bogatych i ubogich zwłaszcza we wspólnotach miejskich. Szczególnym środowiskiem była społeczność Kościoła w Konstantynopolu. Do swoich wiernych w stolicy Bizancjum św. Jan Chryzostom, biskup tamtejszego Kościoła, interpretując przypowieść o bogaczu i Łazarzu, kieruje radykalne słowa: Także to jest kradzieżą: nie dać drugiemu z tego, co się posiada. […] Ponieważ nie złożyliście zwyczajnych ofiar, ukradliście ubogiemu. A [prorok (Mal 3, 10)] mówi to, aby pokazać bogatym, że zasoby, które posiadają, należą do ubogich (Mowa II o Łazarzu, 4).
Okazuje się, że zmiana kontekstu społecznego i sytuacji politycznej nie zmniejszyła wcale konieczności troski o najuboższych.
Sprawiła jedynie, że w kontekście wolności religijnej ubóstwo najbiedniejszych we wspólnocie stawało się poważnym zarzutem wobec osób majętnych.
Niezależnie od kontekstu politycznego i społecznego chrześcijanie od samego początku rozumieli jednoznacznie, że wsparcie okazywane ubogim nie jest dodatkiem do Ewangelii, lecz znajduje się w samym sercu jej przesłania.
Spotkanie z Chrystusem w Kościele, przez chrzest i Eucharystię prowadziło zawsze do otwarcia serca na ubogich i do gotowości niesienia pomocy. Jednocześnie taka postawa, w środowisku lekceważącym cielesność człowieka i wynikające z niej potrzeby, była prowokacją, stawiała niewygodne pytania, a wielu pociągała do wiary.
Zadanie Kościoła: troska o najuboższych
Ojcowie Kościoła uczą nas, że każda epoka musi na nowo określić powody, dla których szanuje człowieka.
Przed podobnym wyzwaniem stają też odpowiedzialni za edukację na początku XXI w. Brak jednoznacznych odpowiedzi opartych na trwałych wartościach prowadzić może do kryzysu relacji międzyludzkich i zachwiania poczucia własnej godności w sercach młodego pokolenia. Konsekwentna troska o najuboższych, oparta na osobistej i wspólnotowej relacji z Jezusem Chrystusem oraz na wierze w zmartwychwstanie i życie wieczne, jest dziś zadaniem dla Kościoła. Konsekwentnie realizowane stanie się ono prowokacją budzącą może niekiedy śmiech, a nawet szyderstwo osób niewierzących, podobnie jak w pierwszych wiekach istnienia Kościoła, ale dla wielu może okazać się drogą prowadzącą do spotkania ze Zbawicielem.